Niebieskie
światło komputera oświetlało jego twarz, gdy pracował. Weszła do pokoju po
cichu, choć miał słuchawki na uszach; gorąca herbata co kilka kroków pryskała
jej niewielkimi kroplami na dłoń, ale ona tłumiła w sobie jakiekolwiek odgłosy.
To miała być niespodzianka. Uśmiechnęła się pod nosem. Miała dla niego dzisiaj
dużo niespodzianek.
Podeszła
powoli, stanęła za nim, postawiła kubek na biurku. Zaraz też sięgnęła ustami do
zagłębienia jego szyi. Zdjął słuchawki i odwrócił się zdumiony, ale chwilę
potem położył jej ręce na biodrach i uśmiechnął się tym obezwładniająco ciepłym
uśmiechem, którym zawsze ją witał. Odpowiedziała tym samym, ale gdy próbował
podążyć za nią na łóżko, pokręciła przecząco głową i kazała mu usiąść z
powrotem do pracy.
-
Nie będę, no, znaczy, będę cię tylko ignorować, dopóki nie skończysz tego, tego
swojego - powiedziała swoim klasycznym nieskładnym stylem i na podkreślenie
swych słów klapnęła na pościel bokiem do niego, krzyżując ręce na piersi i
patrząc w drugą stronę.
-
Ech... - westchnął ciężko i odwrócił się z powrotem do ekranu.
Czekała
spokojnie, obserwując go przy pracy, choć w środku aż ją nosiło; nie mogła się
doczekać momentu, w którym wszystko mu pokaże i wszystko mu zrobi, a on
zupełnie nie będzie się tego spodziewał. Już go zaskoczyła tym, że przyszła.
Gdy zrobi swoje, nie będzie wiedział, gdzie jest góra, a gdzie dół.
Wyszczerzyła się ukradkiem, z trudem powstrzymując śmiech.
Pół
godziny później on odwrócił się od komputera i spojrzał na nią zmęczonym, ale
wyraźnie szczęśliwym wzrokiem. Wyraził ulgę, że już po wszystkim i może
odpocząć, ale widać, że stres jeszcze go nie opuścił. Ona przesunęła się na
łóżku i pozwoliła mu położyć się z bolesnym jęknięciem. Niewiele myśląc,
przytuliła się do niego, kładąc mu głowę na ramieniu i wpatrywała się z
rozbawieniem w jego półprzymknięte oczy. Musiała niechcący wydać jakiś dźwięk,
bo uniósł powieki i spojrzał na nią pytająco.
-
Hm? - mruknął. Pocałowała go znów w szyję, potem językiem omiotła mu ucho i w
końcu sięgnęła jego ust. Nie polemizował, tylko chwycił jej kark i trzymał
mocno. Gdy tak trwali, złączeni wargami, zalała ich ta wszechogarniająca fala
uczucia, jakby coś się w nich uniosło i w ogóle nie chciało opaść.
A
potem naprawdę się pocałowali: z namiętnością, z pasją i miłością; ich języki
splotły się, a wargi ocierały o siebie raz za razem. On lekko zacisnął dłoń na
jej karku, ona zaplotła palce w jego włosy, przylegając do niego coraz bliżej i
pełniej, aż w końcu oderwała się od niego i zręcznie wyślizgnąwszy się spod
jego uścisku uniosła nieco brzegi jego koszulki; on od razu dźwignął się, by ją
zdjąć. Patrząc tak na jego tors, poczuła nagłą potrzebę się do niego przytulić
i móc jeździć dłońmi po jego skórze, ale powstrzymała ją i gestem nakazała mu obrócić się na brzuch. Gdy
to uczynił, wsiadła na niego; przez dłuższy moment wpatrywała się w jego
mięśnie, po części podziwiając (i tylko siłą woli udało jej się nie zaślinić),
po części obserwując, gdzie są najbardziej napięte. Potem położyła mu dłonie na
lędźwiach i powoli przesunęła nimi w górę, czując jak jego skóra stawia opór,
zbiera się na drodze i w końcu wsuwa pod spód, ustępując miejsca jej dotykowi.
Rozchylił usta i wyrwało mu się z nich błogie westchnięcie; jego brwi poszły do
góry. Uśmiechnęła się pod nosem ujrzywszy jego reakcję.
Zaczęła
uciskać mu barki, palcami śledząc przebieg mięśni jego ramion. Czuła, jak
napięcie pod jej dotykiem powoli, powoli ustępuje miejsca miękkości. On coraz
głębiej oddychał, wyraźnie zadowolony i coraz bardziej wyglądał, jakby miał
zamiar jej tam zaraz zasnąć. Była zadowolona, że ledwie kilkoma ruchami rąk
mogła go tak zrelaksować i uszczęśliwić, ale nie o to jej przecież chodziło.
Zdjęła
swoją bluzkę, czując jak chłodne powietrze ją owiewa, i uczyniła to tak zwinnie,
że chyba nawet nie zauważył żadnej zmiany. Pomasowała go jeszcze przez chwilę,
zakreślając brzegi jego łopatek, kręgosłupa, uciskając mu lędźwie i podstawę
szyi, a potem znów przejechała mu dłońmi od paska po same ramiona i podążyła za
nimi, kładąc się na nim lekko. Gdy przylgnęła swoją nagą piersią do jego
dziwnie gorącej skóry, jego ciepło wręcz owinęło ją i przez moment chciała
oddać się temu błogiemu uczuciu i zostać tak na zawsze. Zmusiła się jednak do
przejścia wyżej, sunęła mu po plecach piersiami, tak delikatnie i lekko, że
chyba nawet nie zauważył, a potem poczęła tak samo krążyć wargami po jego szyi.
Wysunęła lekko język i opisała nim kontur jego ścięgna, idąc wyżej i wyżej, aż
dotarła do ucha i przygryzła jego koniuszek, a potem znów, z rozkoszą i
zachwytem, powróciła do pieszczot. Westchnął nieco ciężej i na ten znak
odsunęła się momentalnie, schodząc na podłogę.
Dźwignął
się na łokciu i odwrócił się do niej, patrząc na nią wzrokiem na pół
zawiedzionym, na pół oskarżającym, ale ona tylko uśmiechnęła się bez słowa,
chwyciła go za szyję i przyciągnęła do brzegu łóżka, by usiadł. Potem bez
chwili wahania opadła na kolana i widziała w jego oczach, jak bardzo zdziwiła
go jej nagła śmiałość, choć bardzo starał się nie dać tego po sobie poznać.
Wsunęła
się między jego uda, patrząc mu prosto w oczy. Nie odrywała wzroku od jego
twarzy, gdy powoli, znęcając się nad nim bezczelnie, rozpinała mu spodnie,
lekko - to niby niechcący, to mimochodem - trącając nadgarstkiem jego już
nabrzmiałą męskość. Potem, z taką niewinną perfidią wymalowaną na twarzy,
poczęła ocierać się policzkiem o wnętrze jego uda i krocze; jej włosy
zaczepiały mu się o dżinsy, a jej wzrok wciąż nie opuszczał jego, gdy
obserwowała i rozkoszowała się tym, jaki ma na niego wpływ. Widziała, że ledwo
mógł to znieść, choć zdecydowanie bardziej chodziło o widok jej takiej i drugie
dno tego gestu, niż samą fizyczną przyjemność.
W
końcu, po bezlitośnie długiej chwili, przesunęła się bardziej ku górze, zębami
po drodze lekko złapała jego spodnie, wpatrując się coraz bardziej drapieżnie w
jego oczy, a potem wsunęła mu rękę do bokserek i z niewielkim trudem wyciągnęła
jego męskość na zewnątrz. Jej wzrok przeskoczył na nią, potem znów na jego
twarz; przygryzła lekko wargę i cicho westchnęła. Poczęła poruszać ręką: z
początku powoli i z wyczuciem, lekko naciskając na jego napletek przesuwała go
w górę i w dół, tak jak zawsze. W tym czasie nabierała śliny w ustach i gdy
poczuła, że już wystarczy, uniosła się bardziej i opuściła ją długą strużką na
jego główkę, nie dotykając jej jednak wargami.
Wydał
z siebie ciche coś między warknięciem a syknięciem, delikatnie zaczepił palcami
o jej głowę, próbując nakierować ją w dół, ale wyślizgnęła się i odepchnęła
jego rękę. Wtem jej dłoń przyspieszyła, potem mocniej, z luźnym nadgarstkiem
suwała nią po jego długości, a gdy do tego zaczęła ją przekręcać i zataczać
zawinięte ósemki, mogła dokładnie obserwować, jak jego brwi lekko podskakują,
wargi się rozchylają i jak wyrywa się z nich cichy jęk. Uśmiechnęła się do siebie,
nie przerywając ruchów nawet na moment. Włączyła do gry i jego wzrok: lekko
prześlizgnęła językiem po wargach, patrząc na niego sugestywnie, przymknęła
powieki, spoglądając na jego męskość, drgającą lekko w rytm jej ruchów, potem
znów przerzuciła oczy na niego. Wyobrażała sobie, jak on chwyta ją nagle za
talię i unosi do siebie, by móc jej dotykać i pieścić, i całować, i kochać. Jak
jego chłodnawe dłonie wsuwają jej się za bieliznę, jak jego długie palce przez
chwilę śledzą jej kształty, by zaraz wsunąć się do środka, powoli, acz
stanowczo; jak on z rozkoszą wsłuchuje się w jej ledwie powstrzymywane jęki.
Wszystko
to widziała oczami wyobraźni; i miała nadzieję, że te uczucia, które w sobie
nosi, to cudowne podniecenie i tę chęć... że jakoś przekazuje je ku niemu samą
swoją mimiką. Być może, że umie to z niej wyczytać lub...
A
wtedy on nagle pochylił się i chwycił ją za talię, i próbował unieść, i musiała
naprawdę zmusić się, żeby mu się oprzeć. Jej kolana uderzyły głucho o podłogę,
gdy odepchnąwszy się od niego, powróciła do poprzedniej pozycji i pokręciła
znacząco głową. Wyraźnie próbował nie okazywać swojego niezadowolenia, ale
niezbyt mu to wychodziło. Oparł się na rękach, odchylił głowę do tyłu i po
prostu poddał się jej, wzdychając nieco głośniej, gdy raz na jakiś czas
opuszczała na swoją wciąż sunącą po nim dłoń kolejną strużkę śliny. Wtem
ujrzała, jak zaciska palce na pościeli, poczuła, jak lekko się spina, jego
członek nabrzmiał jej pod ręką i czuła to charakterystyczne pulsowanie.
Natychmiast, niewiele myśląc, opuściła na niego wargi; wsunęła go sobie w usta
tak daleko, jak tylko mogła, aż on nie mógł powstrzymać jęku. Jej usta wypełnił
słonawy smak jego nasienia. Owinęła go jeszcze językiem, cofając się, i
spojrzała mu prosto w nieco zamglone oczy zanim wszystko przełknęła.
Uśmiechnęła
się na wpół uroczo, na wpół zawadiacko. Wstała. Nawet się nie poruszył. Weszła
na niego, popychając go na łóżko, i usiadła na nim okrakiem. Znów opadła,
wtulając się w niego, usta zajęła jego szyją, jedną ręką poczęła krążyć po jego
piersi. Objął ją mocno, jego dłonie również znalazły sobie zajęcie i tym razem
już go nie powstrzymywała. Westchnął ciężko, gdy jej wargi i język sunęły po
jego skórze, zostawiając za sobą ślady śliny, gdy jej dłoń ruszyła niżej i
niżej, i poczęła delikatnie palcami pieścić jego męskość. Starał się jak mógł,
ale wciąż był wyczulony i nie mógł nie poddać się jej dotykowi. Wypchnął lekko
biodra, niemo prosząc, by przyspieszyła, ale ona wtedy tylko uśmiechnęła się
spokojnie i pocałowała go.
-
Teraz ty się postaraj - powiedziała, nagle niezwykle elokwentna. - Chcę, żebyś
to zrobił.
Od
razu wiedział, o co jej chodzi. Rozmawiali o tym przecież wcześniej,
wielokrotnie, ale nigdy nie sądził, że nastąpi to tak szybko. Ani że to ona to
zainicjuje. Serce mu zakołatało, popchnięte nagłym skokiem adrenaliny. Był
szczerze przerażony - a co jeśli coś schrzani? Co jeśli ją skrzywdzi? Ale
spojrzał jej w oczy, błyszczące podnieceniem, i zrozumiał, że ona jest teraz w
takim stanie, gdzie o żadnej krzywdzie nie ma mowy. To, że coś ją boli,
najwcześniej dotrze do niej dopiero jutro.
Uśmiechnął
się uspokajająco, zanim jej twarz zdążyła przejść z "naprawdę tego
chcę" do "o rany, nie, zrobiłam coś nie tak" - co zdarzało jej
się niestety bardzo często i przez to należało mocno uważać, co się przy niej
robi i mówi. Pocałował ją ponownie, tym razem głębiej i chciwiej, aż poczuł, że
brakuje jej tchu. Dłońmi mocno przesunął w górę jej nagich pleców; już po
chwili rozpiął jej stanik, zrzucił go na ziemię i, przytrzymując ją jedną ręką,
obrócił ich zwinnie. Jej głowa opadła na pościel z lekkim impetem, który
jedynie sprawił, że sapnęła wręcz z niecierpliwością.
On
również nie mógł się doczekać. Z każdym jego ruchem to, co miało nastąpić,
stawało się coraz bardziej realne. Im niżej schodził, tym bardziej do niego
docierało, że już niebawem, po raz pierwszy w swoich życiach, będą się kochać.
Im dalej ściągał tę jej spódniczkę, którą tak bardzo lubił, tym bliżej był
pełni świadomości, że nareszcie, po tylu miesiącach, złączą się kompletnie i
ich związek wejdzie jakby na kompletnie inny poziom. Zaraz uśmiechnął się do
swoich myśli, wpatrując się w nią, gdy tak leżała na jego łóżku, naga, ze
strachem, ale i miłością w oczach, obserwując, jak on powoli rozpina spodnie i
w końcu wchodzi do niej.
Zatopili
się pod pościelą. Było ciepło, wręcz zbyt ciepło, ale akurat teraz mu to nie
przeszkadzało. Nie musieli się nigdzie spieszyć. Poczynając od jej ust, przez
policzek, szyję i pierś, składał delikatne, denerwujące wręcz pocałunki niżej i
niżej. Ominął to, dokąd sądziła, że dąży, i z kolei językiem wiódł po liniach
jej nóg; od kostki aż po uda. Poświęcił wiele uwagi wewnętrznej ich stronie,
powoli, tak okrutnie powoli zbliżając się do jej zakątka, a im bardziej się
zbliżał, tym płytsze stawały się jej oddechy. A potem zagłębił się tam, a ona
wydała z siebie przeciągły, cichy jęk i wyrzuciła ku niemu biodra, wyginając
się lekko w łuk. Od razu wsunął pod nie ramiona, unosząc ją lekko do siebie i
językiem omiatał jej wszystkie zagłębienia i pewne szczególne wybrzuszenia. Ona
przyłożyła dłoń do ust, tak uroczo bezsensownie próbując powstrzymać się od
jęków, a on wręcz rósł z dumy widząc,
jak na nią oddziałuje. Uniósł się w końcu, ociekając sukcesem, a ona,
zawstydzona, chwyciła za poduszkę i nakryła nią twarz. Nim spojrzała, co robi,
on prędko założył prezerwatywę i już był na niej, całując ją namiętnie, gdzie
tylko mógł dosięgnąć i czego nie zasłaniała poduszka.
Nie
pytał jej o zdanie, bo wiedział, że zaraz by się zmieniło. Nie dawał jej chwili
wytchnienia, bo wiedział, że zaraz miałaby wątpliwości. Ale wiedział też, że
podjęła już decyzję i byłaby tylko na siebie zła, że stchórzyła.
Delikatnym
naciskiem rozsunął jej kolana i jak na znak odrzuciła poduszkę i owinęła wokół
niego ramiona. Przycisnął się do niej, też szukając bliskości, a potem,
najsprawniej jak potrafił, począł się w nią wsuwać.
Na
początku poszło zaskakująco łatwo i musiał powstrzymać się, żeby tego nie
zwerbalizować. Potem jednak napotkał opór. Nabrał powietrza, trochę się bojąc.
Jeszcze mógł się cofnąć, ale już niebawem nie będzie odwrotu. Spojrzał na nią,
na jej twarz dużo bardziej przestraszoną od niego, i od razu podjął decyzję.
Ucałował ją głęboko, sapnęła mu w usta zanim się mu oddała, i wtedy pchnął
mocno.
Z
jej ust wyrwał się jęk bólu, ale zacisnęła zęby i wtuliła się w niego. Trzymał
ją blisko przy sobie, delikatnie głaskał jej włosy, nie ruszając się ani o
milimetr. Jej oddech powoli się uspokoił. Spojrzał jej w oczy, podchodzące
nieco łzami, ale ona tylko wytarła je szybko, wręcz gniewnie i skinęła na
niego.
-
Wszystko w porządku? - zapytał jeszcze upewniając się, i znów pokiwała głową. -
Nie boli już? - Pokręciła na zaprzeczenie i delikatnie uniosła biodra, żeby mu
dorównać. Sięgnął dłonią w dół, ale choć prawie w ogóle nie było krwi, nie czuł
się przekonany.
-
No weź... - całą jej ulotną elokwencję trafił szlag. Uśmiechnął się i począł
się powoli poruszać, wsuwać głębiej, i zaraz sam prawie się wyłączył, czując,
jak jej ciasnota zaciska się wokół niego z taką siłą, że aż ciężko było
oddychać. Zrobiło mu się gorąco i jednym ruchem odrzucił kołdrę, podsunął pod
siebie kolano i zaczął poruszać się szybciej, oddając swoje ciało instynktowi.
Obserwował zmiany na jej twarzy, ale nie wydawało się ją nic boleć, wręcz
przeciwnie. Po chwili jej wargi rozchyliły się i nawet nie próbował się
powstrzymywać przed pocałowaniem jej. Teraz nie musieli się przed niczym
powstrzymywać. Nic nie miało znaczenia, tylko to, jak pięknie wyglądała pod
nim, jak jej palce zaciskały mu się na plecach i jak z jej warg wyrywały się
ciche jęki, gdy oboje szukali w sobie wzajem zapomnienia.