Jego szare oczy były wciąż otwarte w
ten niepokojący, martwy sposób; na szyi rysowała się linia, gdzie z ledwością
zlepiła poliuretanową skórę. Abigail odsunęła się na moment, ocierając pot z
czoła, żeby przyjrzeć się swojej pracy. Wszystko powinno być w porządku.
Znajdowała się w swoim warsztacie i mieszkaniu na "Matce", stacji
kosmicznej orbitującej nad kolonią Themis. Na stole obok stał jej osobisty
terminal z wyświetloną starą instrukcją i modelami inżynieryjnymi androida Davida
8. W rogu migała data: 16 lipca 2214 roku. Była godzina 22:18.
O 22:36 BIOS wiekowego androida
zrestartował się i zaskoczył. David mrugnął raz, a potem znów. Mikrokamery w
miejscu źrenic włączyły się z ledwie słyszalnym pyk i w końcu robot
zwrócił wzrok na dziewczynę. Jego oczy były niebieskie. Abigail uśmiechnęła się triumfalnie. "Nie
złożysz tak zniszczonego androida, który sto lat rdzewiał od
środka" - mówili. Ha, złamasy. Spójrzcie na mnie teraz.
Robot przekrzywił głowę, najwyraźniej
zainteresowany jej szczerzącą się twarzą, ale nic nie powiedział - i
momentalnie zmył jej tym uśmiech z ust. Coś było nie tak. Android powinien był
rozpocząć protokoły socjalne w momencie, gdy zarejestrował nową osobę. Abigail
zmarszczyła brwi i usiadła do terminala. Robot przyglądał jej się z
zaciekawieniem cały czas.
O 23:04, po ciężkich przeprawach z
najbardziej idiotycznie skonstruowanym firewallem, jakiego kiedykolwiek
widziała, udało jej się wykopać starą listę komend Davida 8 z serwerów Weyland
Industries. Weyland Industries wciąż miało swoją stronę na galactinecie, ale
kilkadziesiąt lat temu połączyło się z Yutani Incorporated, zaczęło nowe projekty i wszelkie
informacje o starej produkcji androidów zostały zarchiwizowane i
zapieczętowane. Lista komend miała 92 strony długości i była w większości dostosowana
do przeciętnych użytkowników, którzy wiedzieli całe gówno o BIOS-ie, programach
molekularnych i pamięci rdzeniowej androidów.
Gdzieś dopiero przy samym końcu udało
jej się znaleźć testowe komendy deweloperskie, które dla niepoznaki nazwano
snadnie "Odpluskwianiem i odrobaczaniem". Abigail mogła sobie
wyobrazić, że zwyczajny John Smith nie chciałby mieć nic wspólnego z ideą, że
android może być zarobaczony. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Android
przekrzywił głowę nieco bardziej, a jego szyja zaskrzypiała przy tym okropnie.
Abigail przeklęła i wzięła się do poprawiania przepływu w prawym tłoku szyjnym.
O 23:13, kiedy naprawiła (ponownie)
tłoki szyjne, a wraz z nimi też parę usterek w endoszkielecie kadmowym i w
ciśnieniu przewodów puszki czaszkowej, Abigail usiadła naprzeciw androida z
listą komend gotową na ekranie.
- David, przeprowadź deratyzację
pamięci systemowej - powiedziała najrówniej i najspokojniej, jak tylko
potrafiła powstrzymując się od śmiechu. Deweloperzy z poczuciem humoru byli
najgorszym, co mogło spotkać takiego średnio zaawansowanego, skupionego raczej
na nowoczesnych systemach terminalowych hakera jak ona. Android nie zareagował.
O 23:20, przy czwartym powtórzeniu i
jeszcze kilku poprawkach w przepływie energii do szypuły mózgowej, android
David w końcu zrozumiał, co się do niego mówiło. Zamknął oczy i pochylił głowę,
a po chwili zakomunikował idealnie robocim, pustym głosem, że defragmentacja
pamięci została ukończona. Nieuszkodzone: 232 moduły. Uszkodzone: 243 moduły.
Usunięto: 208 modułów. Naprawiono: 35 modułów. Zalecane ponowne programowanie.
Cholera. Abigail przeskanowała
wszystkie pliki w poszukiwaniu jakiejkolwiek wzmianki o programowaniu i
jedynym, co znalazła, był niezwykle wesoły i podbudowujący kawałek instrukcji
dla użytkownika: "Czy swojego Davida 8 możesz zaprogramować tak, aby
odpowiadał Twoim oczekiwaniom? Ależ oczywiście! Wystarczy wydać komendę:
'David, zapamiętaj na stałe', a następnie podać swoje wymaganie, na przykład:
'David, zapamiętaj na stałe - codziennie od 8:00 do 12:30 wykonuj algorytm
Praca'. O tym, jak prosić Davida, by zapamiętywał stałe algorytmy, dowiesz się
w kolejnym rozdziale!" Abigail nie przeczytała kolejnego rozdziału.
Zrobiło jej się niedobrze.
O 23:23, z braku innych opcji, Abigail
"poprosiła" androida, żeby połączył się bezprzewodowo z jej
terminalem. Oznajmił, że moduł rozpoznawania urządzeń konsumenckich został
uszkodzony i usunięty. Na modelach inżynieryjnych udało jej się dostrzec coś,
co wyglądało jak port połączeniowy, ale było zlokalizowane... między łopatkami?
Naprawdę? I, oczywiście, weylandowski kombinezon, w który ubrany był android,
nie miał wycięcia w tym miejscu. Będzie musiała go rozebrać. Fantastycznie.
- David - powiedziała, próbując nie
skupiać się na tym, jak idealnie ludzko wyglądały jego oczy, gdy mrugnął na
dźwięk jej głosu - zdejmij bluzę swojego kombinezonu. - Idiotyzm tej sytuacji
sprawił, że policzki zaszły jej dziwnym ciepłem. David wstał i bez słowa,
mechanicznymi ruchami zaczął rozpinać ukryte zamki i zapięcia kombinezonu,
odkładając poszczególne części na podłogę w idealnym porządku. Abigail
przypomniała sobie, że po takim uszkodzeniu system androida prawdopodobnie
przeszedł w tryb konserwujący - a to oznacza, że wyłączył protokoły myślowe i
uczuciowe, i prawdopodobnie właśnie dlatego nie przywitał się z nią zaraz po
włączeniu. A ona przekombinowała i niechcący usunęła mu ponad 200 modułów z
pamięci systemowej. A teraz będzie musiała je manualnie odrestaurować z
programów rdzenia, zakładając oczywiście, że ten nie jest uszkodzony. Cudnie.
O 23:28 David usiadł z powrotem na
swoim miejscu. Był półnagi. Abigail nie dała rady powstrzymać tej drobnej,
natrętnej, durnej myśli, że twórcy naprawdę postarali się, żeby odwzorować
wygląd ludzkiego mężczyzny. I to przystojnego, wysportowanego ludzkiego
mężczyzny. Przeklęty android miał nawet sutki, do cholery jasnej. Potem Abigail
zaczęła zastanawiać się, do jakich szczegółów posunęli się w Weyland
Industries, ale szybko wykopała tę myśl za drzwi.
Port na plecach androida był przykryty
kawałkiem poliuretanu, który wyglądał idealnie jak blizna po postrzale. Abigail
nie wiedziała, dlaczego się zdziwiła, że to strasznie stare przyłącze. W końcu
to strasznie stary android. David patrzył się pusto w jakiś punkt na ścianie.
Przekrzywił głowę z zainteresowaniem dopiero gdy pojawiła się w jego polu
widzenia, szukając jakiegoś pasującego kabla w swoich pudłach z częściami
zamiennymi. Zaczęła zastanawiać się, dlaczego ktoś ustawił mu ciekawość jako
bazową emocję.
O 23:33 przedzierała się już przez
rdzeń androida. Musiała być ostrożna - każda zmiana w tym kodzie zostanie
automatycznie zaaplikowana i wprowadzona w życie. Jeśli niechcący stworzy
pętlę, David będzie próbował ją wykonać wciąż i wciąż na nowo, aż w końcu
usmaży mu się szypuła mózgowa i trzy dni jej roboty pójdą na marne.
- David, wymień moduły, które usunięto
podczas defragmentacji systemu. - POAW, czyli Program Obsługi Androidów Weyland
momentalnie odpalił się przy podłączeniu i teraz przetwarzał na tekst całą
listę modułów. Abigail wiedziała, że moduły usunięte z pamięci systemowej i tak
były zapisywane, w swojej uszkodzonej formie, do pamięci rdzeniowej -
wystarczyło je stamtąd wykopać, poprawić ich kodowanie i uruchomić ponownie.
Odetchnęła lekko, zdając sobie sprawę, że większość z nich nie była istotna. Na
przykład "moduł obsługi maszyn produkcyjnych fabryki androidów" czy
"moduł opieki nad zwierzętami" raczej nie będzie do niczego potrzebny
w obecnych czasach.
O 23:52 względnie poprawiła wszystkie
błędy w kodzie dwunastu naprawdę potrzebnych modułów i zaaplikowała je ponownie
do pamięci systemowej. David dwanaście razy zakomunikował, że "załadowanie
nowego modułu przebiegło bez zarzutu". Czyli nie zrobiła niewybaczalnych
błędów w kodzie - system był zaprojektowany tak, by skanować każdy nowy moduł
przed instalacją. Przynajmniej tak zakładała. Miała nadzieję, że moduł
instalacji nie był zapisany w postaci jakiegoś dziwacznego kryptonimu na liście
usuniętych. Teraz pozostawało tylko włączyć po kolei wszystkie funkcje androida
i zobaczyć, czy działa.
- David, uruchom protokoły myślowe. -
Android znów przymknął oczy i długo coś kalkulował. Abigail szybciej zabiło
serce. Cholera. Gdzieś jest pętla. Wstawiła gdzieś pętlę i nawet nie zauważyła,
szypuła mu się zaraz usmaży i przy odrobinie szczęścia może nie
wybuchnie. I już w momencie, gdy miała zgarnąć najważniejszy dobytek i wyjść,
tak na wszelki wypadek, David otworzył oczy i zakomunikował, że procesy myślowe
z powodzeniem zostały przywrócone. Potem zmienił wyraz twarzy z niewinnej ciekawości
na pewność siebie i choć dalej milczał, Abigail zdała sobie sprawę, że można z
nim już normalnie rozmawiać.
- David, czy rozpoznajesz moją twarz?
- zapytała. POAW z cichym ping zaczął wyświetlać specyfikacje i poziom
wykorzystania poszczególnych komponentów systemów androida, i o ile dobrze
rozumiała, wszystko było w porządku. Liczby skoczyły delikatnie do góry, gdy
David skanował jej twarz, a potem, najwyraźniej w poszukiwaniu odniesienia
(albo tak tylko sobie wmawiała), powoli objął wzrokiem resztę jej ciała.
- Niestety nie - odparł. Jego głos nie
był już tak tragicznie pusty, jak przedtem, ale jeszcze nie do końca taki, jak
słyszała na filmach informacyjnych ze strony Weyland Industries.
- Nazywam się Abigail - powiedziała,
niewzruszona. - Chciałabym, żebyś zapamiętał mnie jako użytkownika pierwszego
stopnia.
- Nie mogę tego zrobić - odparł David
po krótkiej analizie. - W mojej pamięci jest już zapisany użytkownik pierwszego
stopnia. Do zmiany użytkownika należy użyć formularzy zdania i rejestracji dostępnych
na stronie Weyland Industries.
Stronie, która nie funkcjonuje już od
przynajmniej 10 lat. Abigail westchnęła ze złością, i choćby w tym momencie
ucieszyła się, że nie włączyła mu procesów uczuciowych. Jeszcze raz weszła do
kodu rdzeniowego, ale nie było tam żadnej informacji o jego poprzednim
użytkowniku. Czyli to siedzi w pamięci systemowej. Teraz Abigail będzie musiała
zhakować system, z którym nigdy wcześniej nie miała do czynienia, znaleźć stare
informacje właściciela i podmienić je na swoje dane, nie schrzanić nic po
drodze, a wszystko to na włączonym i kompletnie przytomnym androidzie, który
jest samonapędzającym się, pieprzonym perpetuum mobile i nie da się go
wyłączyć, więc cały czas będzie musiała pilnować, żeby nie zdołał odwrócić
przepływu pakietów i nie dostał się do sieci komputera, bo wtedy dotrze do
niego, że jest 2214 rok - a cholera wie, jak na to zareaguje jego system, skoro
nie zostanie mu to przedstawione w klasyczny sposób umożliwiający analizę
informacji, czyli twarzą w twarz. Kurwa mać, psiakrew, cholera. Tylko się nie
denerwuj, Abby.
Siedem minut po północy udało jej się
w końcu zapisać swoje dane w kodzie właściciela, ale David niestety zdołał
podłączyć się w tym czasie do jej terminala i dotarło do niego, że coś poszło
nie tak z jego wewnętrznym zegarem. Teraz wyglądał tak zdruzgotany, jak
zdruzgotany może wyglądać pewny siebie android, któremu nie włączono programu
uczuć.
Abigail patrzyła na niego przez
moment, gdy tak siedział ze wzrokiem wbitym w dal. Jego skóra naprawdę
wyglądała zadziwiająco żywo i ludzko - na poliuretanie wyżłobiona była tekstura
porów i linii papilarnych. Oczy zwilżały się zupełnie jak u człowieka (Weyland
chwaliło się, że potrafił nawet płakać), rzęsy były rzeczywiście rzęsami, a
włosy rzeczywiście włosami. Robot - choć coraz ciężej było myśleć o nim jak o
maszynie - uniósł na nią spojrzenie.
- David, jaki jest mój status? -
spytała. Android mrugnął.
- Nazywasz się Abigail Vincent. Masz
dwadzieścia dziewięć lat. Jesteś moim głównym użytkownikiem. - Z jakiegoś
powodu te słowa sprawiły, że zrobiło jej się gorąco, zwłaszcza gdy David
świdrował ją tym stalowym wzrokiem. - Jesteś w pełnym zdrowiu. Nie wykazujesz
oznak uzależnienia, odurzenia ani upojenia alkoholowego. Twój stan emocjonalny
to zadowolenie, radość i uniesienie.
- W końcu, kurwa, coś zaczęło działać
- mruknęła na to z ulgą. Android spojrzał na nią bez zrozumienia, więc machnęła
na niego ręką. - Dobra. Jak twoja diagnostyka?
- Wszystkie uruchomione procesy w
normie. Wyłączone procesy podstawowe: kodowanie emocjonalne, program
bezpieczeństwa w strachu, rozpoznawanie głosu, automatyczne aktualizacje bazy
danych. Wyłączone moduły dodatkowe... – Tu zaczął wymieniać wszystkie 196
modułów, które uprzednio usunął. – Wykryłem również uszkodzenie powłoki w
górnej części ciała oraz niedobór płynu hydraulicznego w przewodach piersiowych. Przy dostępie do odpowiednich
materiałów chętnie zajmę się tym sam.
- Jak bardzo zaburza ci to
funkcjonowanie?
- Jestem w stanie funkcjonować bez znacznych
przeszkód mimo tych usterek – odparł prawie że uspokajająco. – Dziękuję za
troskę, Abigail.
- Od teraz nazywaj mnie Abby, chyba że
sytuacja będzie oficjalna. – Jak zawsze, gdy słyszała swoje pełne imię w
czyichś ustach, przeszedł ją dreszcz, ale tym razem nie wiedziała, czy aby na
pewno był to zły dreszcz.
- Dobrze, Abby, chętnie – odparł
David. – Czy coś jeszcze mogę dla ciebie zrobić?
- Zamknij oczy – powiedziała cicho. To
prawdopodobnie i tak był głupi pomysł, ale nie wiedziała, jak inaczej sprawdzić
jego funkcje receptorowe. David przymknął powieki, a Abigail założyła, że
mikrokamery są teraz ślepe. Wtedy położyła sobie jego rękę na biodrze, lekko
unosząc bluzkę. Zdziwiła się trochę, ale jego powłoka nie była wcale zimna;
raczej przyjemnie chłodna. Z drugiej strony, tego należało się spodziewać po
tworzywie sztucznym z tysiącami małych silniczków akcelerometrów pod spodem. –
Powiedz mi, co to jest?
- To z pewnością materia organiczna –
odpowiedział, wciąż trzymając oczy zamknięte. – Sądząc po temperaturze i
strukturze, uznałbym, że to ludzka skóra.
Abigail puściła jego dłoń, nagle tknięta
przeczuciem, i wróciła do przeglądania modeli inżynieryjnych. Coś było nie tak.
Wlała w niego tyle płynu hydraulicznego, że nie powinien mieć żadnych
niedoborów. Gdzie to wszystko się podziało? Gdyby miał przeciek, raczej
znalazłby go w diagnostyce.
- Bądź tak dobry i uruchom też
pozostałe procesy podstawowe – rzuciła prawie że pytająco, zbyt skupiona, by
zastanawiać się nad tym, co robi czy mówi. David zaczął cicho, najwyraźniej
żeby jej nie przeszkadzać, komunikować włączanie kolejnych programów, aż w
końcu szepnął:
- Inicjuję program Osiemnaście-plus...
To poderwało głowę Abigail. Co? Jakie
Osiemnaście-plus? Chyba nie ma przecież... O cholera. O kurwa, kurwa, kurwa. W
rozterce szamotała się po pokoju, nie wiedząc, co zrobić, podczas gdy David
przerobił wszystkie zaprogramowane emocje, najwyraźniej właśnie kończąc
aktywację uczuć. Potem znów uniósł na nią wzrok, ale tym razem patrzył tak,
jakby nigdy wcześniej nie widział niczego piękniejszego. Abigail spłoniła się
pod tym spojrzeniem.
- David, wyłącz ten program –
powiedziała od razu.
- Który? – zapytał niewinnie. Jego
głowa była uniesiona w wyrazie pewności siebie, ale omiótł spojrzeniem jej
ciało od góry do dołu i z powrotem, po czym delikatnie otworzył usta, jakby
miał westchnąć. Abigail doskonale wiedziała, że to był wykalkulowany algorytm,
ale zupełnie nie przeszkadzało jej to na niego zareagować. Rany, już tak dawno
nie...
Nie! Cholera! Abby, ogarnij się!
- David, wyłącz program... Osiemnaście-plus
– wydusiła w końcu. David zamrugał powiekami.
- Zdaje się, że nie mogę – powiedział
ze szczerym zdziwieniem. – Napotykam błąd. Według kodu program należy
dokończyć, zanim będzie mógł być wyłączony.
Potem wrócił do rzeczonego programu i
ponownie przyjął taki wyraz twarzy, jakby rozbierał ją wzrokiem.
- Co masz na myśli przez „dokończyć”?
– Jej głowa robiła się coraz bardziej opustoszała pod tym jego spojrzeniem.
- Przecież wiesz, Abby. – Już nie
opuszczał algorytmu. Jego głos stał się niższy i głębszy, wręcz...
uwodzicielski. – Trzeba go doprowadzić...
do końca.
Przez moment zaczęła zastanawiać się,
kto mu zaprogramował te odzywki, a potem przypomniała sobie, jak skomplikowane
były jego lingwistyczne procesy. Z całą pewnością nikt nie musiał mu niczego w
tej kwestii programować. Wszystko, co David teraz mówił, pochodziło prosto od
niego. Tylko dlaczego działało?
- Nie – pokręciła głową, jakby to
miało wytrząsnąć z niej te myśli. To był robot. Android. Zwykła maszyna, bez
względu na to, jak seksownie wyglądał, gdy tak siedział z obnażoną, dobrze
wyrzeźbioną piersią. – To jest nie w porządku.
David wstał i znów spojrzał na nią bez
cienia wstydu. – Jak wiesz, Abby, mogę robić wiele rzeczy, które inni uznają za
nieetyczne... lub niemoralne.
Czy jej się tylko wydawało, czy
umyślnie akcentował słowa łączone z... Kurwa, o czym ty myślisz, Abby?! Czuła,
jak głęboki rumieniec występuje jej na policzki. David stał i wciąż jej się
przyglądał, analizując każdy jej ruch i każdy cal jej ciała. Nawet jego oczy
zatrzymywały się w takich miejscach, żeby wzbudzić w niej... No nie. No niee.
Dała się podniecić cholernemu programowi komputerowemu. Ale z niej inżynier. I
cały profesjonalizm szlag trafił.
Lewy kącik ust Davida podskoczył
lekko, jakby powstrzymywał się od dumnego uśmiechu, i nagle Abigail zaczęła się
zastanawiać, czy jego usta też są w dotyku takie jak ludzkie... Bezwiednie
uniosła opuszki do własnych warg zanim zdała sobie sprawę z tego, co właściwie
robi.
- Jestem nienormalna – szepnęła do
siebie. – Jestem chora psychicznie. Dałam się nakręcić na pieprzonego androida.
- Cóż, jeszcze nie pieprzonego – rzekł na to David tak spokojnie, jakby
nie tyle nie było to dla niego przyganą, co wręcz obietnicą. Abigail poczuła
jak gorąco z jej piersi wspina jej się po szyi i wkrótce skronie pulsowały jej
nieznośnym ciśnieniem, które nie było bolesne ani nawet nieprzyjemne.
- David, jaki jest mój status? –
spytała jeszcze, żeby zaspokoić swoją ciekawość. Tylko ciekawość. Prawda?
- Nazywasz się Abigail Vincent...
Abby. – Jego głos brzmiał prawie że uwodzicielsko i nagle nie wiedziała już,
czy rzeczywiście tak jest, czy sama sobie wmawia. – Jesteś dorosłą i dojrzałą
kobietą. Jesteś moim głównym i jedynym użytkownikiem. – Wcale nie zabrzmiało to
mniej sugestywnie niż poprzednio. – Twoje ciało jest w doskonałej kondycji.
Wydajesz się być lekko... upojona.
Rany, naprawdę? Mogłaby przysiąc, że
ten robot z nią flirtował, gdyby nie była pewna, że tak nie jest. Z drugiej
strony, dlaczego miałoby tak nie być? W końcu jego AI jest „niemal nie do
odróżnienia od samej ludzkości”, prawda? A skoro tak, to jego zachowanie może
być niemal nie do odróżnienia od ludzkiego. Jak dobra iluzja.
I wtedy właśnie Abigail zdała sobie
sprawę, że chce poddać się tej
iluzji.
Jakiś cichy, stłumiony głosik w jej
głowie powiedział jej jeszcze, że to zły pomysł, ale nie było trudno go
zignorować. Kilkoma kliknięciami zaprogramowała zamek drzwi, żeby tylko ona
mogła go otworzyć. To tylko profesjonalna ciekawość, nic więcej – powtarzała
sobie. Skoro ukryli w Davidzie taki program, musieli zaimplementować również
rozwiązania morfologiczne konieczne do jego... spełnienia. Abigail pozwoliła dreszczowi spłynąć jej po plecach i
udała przed samą sobą, że wcale nie wyobraziła sobie go jako dłoni Davida. Ona
chce tylko zobaczyć, na jaką solucję zdecydowali się jego inżynierowie. Nic... więcej.
Odwróciła się do androida i wskazała
przeciwległy koniec swojego niewielkiego mieszkania.
- Łóżko jest tam – powiedziała tylko.
Mogłaby przysiąc, że uniósł brew.
- Właściwie, jeśli wolno mi wysunąć taką sugestię... – rzekł tym
cholernie niskim głosem - ...zamiast tego proponowałbym stół.
Abigail mimowolnie rzuciła okiem na
gładki blat, na którym dopiero co trzymała rękę. Musiała właśnie emanować wręcz
namacalnym zdumieniem. W głowie miała pustkę, niezmąconą ani jedną myślą. Nawet
nie zauważyła, jak wzruszyła delikatnie ramionami.
David w dwóch krokach zbliżył się i
zadziwiająco płynnym ruchem przyciągnął ją do siebie, aż Abigail mogła z całą
pewnością stwierdzić, że jego usta były rzeczywiście w dotyku i smaku zupełnie
takie, jak ludzkie. Zaraz potem jego chłodne dłonie wsunęły się pod jej bluzkę
i momentalnie zapomniała, że nie był człowiekiem.
Pamiętała to jak przez mgłę. David
całował ją nieprzerwanie, powoli zsuwając z niej wszystkie ubrania po kolei, a
ona poddawała mu się bez oporu. Położyła mu dłonie na ramionach i delikatnie
wbijała mu paznokcie w skórę, ale zupełnie nie zwracał na to uwagi. I dokładnie
w momencie, gdy wargami zszedł na jej szyję i przeszła ją fala dreszczy, David
podsadził ją na stół, który jakoś, nie zauważyła nawet kiedy, stał się zupełnie
pusty.
Jego wargi były lekko rozchylone, gdy
cofnął się, żeby objąć wzrokiem jej nagie ciało. Dłońmi przesunął w dół jej
talii, bioder i ud, aż szybkim, silnym ruchem, któremu nie mogłaby się oprzeć
nawet gdyby chciała, rozłożył szeroko jej nogi. Sapnęła ze zdumieniem i w
pierwszej chwili nawet chciała się cofnąć, ale David pociągnął jej biodra do
krawędzi i od razu opadł na kolana.
Abigail nie dała rady powstrzymać
westchnięcia, gdy jego chłodny język obiegł gorącą skórę jej ud, tak
straszliwie i boleśnie wręcz powoli przesuwając się wyżej, aż w końcu dotarł
tam, gdzie miał dotrzeć i wyrwał z jej gardła przeciągły jęk, zdecydowanie zbyt
głośny jak na cienkie ściany stacji kosmicznej. Zagryzła rękę, starając się
jednocześnie nie krzyczeć, poddać się fali rozkosznych dreszczy i panować nad
swoim ciałem, co było niemożliwe; choćby dlatego, że dopiero po fakcie zdała
sobie sprawę, że wplątała mu palce we włosy, a David na to tylko pieścił ją
szybciej i głębiej, i mocniej. I gdy
już miała się zapomnieć i dać się ponieść, dosłownie na ułamek sekundy przed,
on przestał i wstał.
Głowa Abigail uderzyła o blat z
głuchym bam, gdy z warknięciem
usiłowała powstrzymać się od wydrapania mu oczu ze złości; ale David, na
szczęście lub nie, nie dawał jej ani chwili wytchnienia. Jego wargi wciąż
smakowały nią, gdy pochylił się, by
ją pocałować, coraz głębiej i zachłanniej, aż brakowało jej tchu. Nagle sięgnął
w dół i wtedy dotarło do niej, że zaraz będzie uprawiać seks z androidem. Wykopała tę myśl za drzwi.
Najpierw poczuła, jak coś rozwiera ją
do granic możliwości, i przez moment dziękowała sobie sprzed 10 lat, że nie
była już dziewicą. Mimo wszystko było to wręcz obezwładniająco przyjemne i z
najwyższym trudem powstrzymała się od krzyku rozkoszy. Ba, prawie doszła, a on
nawet nie był do końca w środku. Miała wręcz wrażenie, że umyślnie trzymał
wszystkie doznania zaraz poniżej jej progu. Czy to możliwe, że tak dobrze ją
już zdiagnozował? Ale nie zdążyła przeanalizować tej myśli, bo David wsuwał się
w nią dalej, wbijając jej chłodne palce w uda, które trzymał tak mocno, żeby mu
nie uciekła, że prawie bolało... A potem rzeczywiście zabolało, gdy wcisnął się
do końca, tak głęboko, że prawie rozerwał ją na pół. Pisnęła, jej twarz
skrzywiła się w grymasie i David natychmiast się cofnął, a gdy znów wbił się do
samego końca, była wypełniona idealnie po brzegi. Właśnie znalazła pierwsze
specyficzne rozwiązanie technologiczne i nawet nie miała jak się nad tym
zastanowić.
Każdy jego ruch był dokładnie
wyliczony i cudowny. W każdy ruch włożona była perfekcyjna siła, każdy ruch sięgał
doskonale głęboko, wynosząc ją na kolejne wyżyny przyjemności, jakiej
dotychczas nie znała, ale nie rzucając jej jeszcze w przepaść. Z każdym ruchem
wiedziała coraz mniej, myślała coraz mniej, a czuła coraz więcej. Nawet to, jak co jakiś czas wypadał z rytmu, jakby sam już
się zapominał, było idealne. Pochylił się do przodu, opierając się ciężko na
stole, oczami wodził po jej ciele; Abigail wpatrzyła się w jego twarz, jego
rozchylone wargi, łzy skapujące mu z policzków – i wiedziała, że dla niego też to
było za dużo, że sam ledwo radził sobie z natężeniem ruchów i emocji. Splotła
palce na jego karku, owinęła nogi wokół jego bioder, a on utkwił wzrok w jej
oczach i trwał tak, póki mogła wytrzymać to spojrzenie. A gdy przymknęła
powieki lub odwróciła twarz w kolejnym jęku czy krzyku, David wciąż wpatrywał
się w nią z rozkoszą, a łzy skapywały mu z policzków.
- Szybciej, błagam, szybciej –
szepnęła z trudem łapiąc oddech. David oczywiście posłuchał – znów chwycił ją
za biodro, zmarszczył brwi i przyspieszył, i przyspieszał dalej, rżnąc ją
niemiłosiernie i nieludzko, aż
wygięła się w łuk, przyciskając się do niego, wbiła mu paznokcie w ramiona i
zatopiła twarz w jego przeciętej blizną szyi, żeby tylko nie wywrzeszczeć
swojej rozkoszy tak głośno, że słyszeliby ją w Themis. David wbił kolano w blat
dla równowagi, żeby móc ją objąć i podtrzymać, gdy dochodziła, nieprzerwanie, a
potem wbił się w nią - jeszcze raz,
dziwnie mocniej, i poczuła jak coś ciepłego wlewa się głęboko w nią. I zupełnie
jej to nie obchodziło.
O 01:23 David puścił ją delikatnie, a
Abigail, wciąż upojona, spoczęła
bezwładnie na blacie. Jej mózg zaczynał powoli pracować, startował jak na
przestarzałym rozruszniku, leniwie i niechętnie. W najlepszym przypadku to była
sól fizjologiczna, w najgorszym jego przeklęty białawy płyn hydrauliczny... Ale
czy to ważne? Jej ciało powoli wracało do swojego poprzedniego kształtu, i nie
było to dużo mniej przyjemne niż to, jak go straciło. Nogi zwieszały jej się
bezwładnie z krawędzi stołu. Czuła w nich tylko dreszcze biegnące po mięśniach.
To też nie było nieprzyjemne.
David pojawił się znów, jakby znikąd –
w czym nie było nic dziwnego, gdy jej pole percepcyjne było tak zawężone. Uśmiechnął
się do niej z czymś, co mogłaby nazwać tylko wdzięcznością i zwyczajną
radością, że sprawił jej przyjemność. Jego wargi musnęły jej czoło, gdy uniósł
ją w ramiona i przeniósł na łóżko. Jej kręgosłup ucieszył się z tego pomysłu.
Ona ucieszyła się, gdy David pomógł jej opatulić się kołdrą i zrobiło jej się
tak przyjemnie ciepło, że zaczęła odpływać.
- Czy masz zamiar teraz spać, Abby? –
zapytał spokojnie. Skinęła głową. – Czy zanim uśniesz, możemy chwilę
porozmawiać?
- Hm? – otworzyła na niego jedno oko.
Klęczał przed łóżkiem i wpatrywał się w nią z dziwaczną mieszanką niepokoju,
zadowolenia i niepewności. Wyglądał, jakby czegoś potrzebował, ale bał się jej
przeszkadzać. – Co jest?
- Czy mam wyłączyć program
Osiemnaście-plus?
- Absolutnie tak – odparła prawie że
naburmuszona. David ściągnął brwi niepewnie. - I, rany, musimy temu wymyślić
inną nazwę. Może Czarny Program.
- Dlaczego?
- Na wypadek, gdyby wpadło ci do głowy
wspomnieć o nim przy innych, może normalniejszych ode mnie ludziach. – Miała
wrażenie, że David naprawdę przejął się jej nadąsanym głosem.
- Obiecuję, że nie będę wspominał
Czarnego Programu przy nikim innym – zapewnił. – Ani przy tobie, jeśli tego nie
chcesz. Skoro idziesz spać, czy będzie ci przeszkadzać, jeśli trochę
posprzątam?
Rzuciła na niego na pół otwartym okiem
przez ramię. Wciąż łaził półnagi. – Oczywiście, że nie. A jeśli znajdziesz
trochę poliuretanu albo... płynu hydraulicznego, to też się... nie krępuj.
Trochę czerwonego znów wstąpiło jej na
policzki, więc nakryła głowę ręką. Kątem oka widziała, jak David stanął w
bezruchu i patrzył na nią przez chwilę. Nagle usiadła z szeroko rozwartymi
oczami, pchnięta na wskroś szokiem.
- Czy ja właśnie dowiedziałam się,
gdzie się podział twój brakujący... – mruknęła tylko trochę do siebie i
przerwała wpół słowa. David patrzył na nią jeszcze przez chwilę i powiedział:
- Nie użyłem płynu hydraulicznego,
gdyż mógłby być alergenny dla twojego ciała. – Abigail odetchnęła z ulgą. Nie
czułaby się komfortowo mając w sobie coś, co trzymała w plastikowych torebkach
zawieszonych nad warsztatem. David uśmiechnął się, jakby z zadowoleniem, że ją
uspokoił. – Do Czarnego Programu używam specjalnie syntetyzowanej mieszanki,
która jest neutralna i całkiem bezpieczna. Powiedzieć ci, co to dokładnie jest?
- Nie, dzięki – odparła już bez złości
i położyła się z powrotem. David zaczął krzątać się po pomieszczeniu, ale
Abigail nie mogła jeszcze zasnąć. – David?
Od razu zatrzymał się i obrócił w jej
kierunku. – Tak, Abby?
- Wybierz sobie mniej zaawansowane
części Czarnego Programu i, ym... – Zakryła głowę kołdrą i obróciła się do
ściany. Rany, jaka ona jest głupia. - Kiedy jesteśmy sami, możesz sam je
inicjować. Pozwalam.
- Dziękuję, Abby – mruknął jakby
automatycznie, ale zaraz poczuła, że łóżko ugina się pod jego kolanem. David
odsunął kołdrę i złożył kilka dłuższych pocałunków na jej szyi, nie tak
mocnych, żeby ją rozbudzić, ale wystarczająco, żeby znów zrobiło jej się
wyraźnie cieplej. – Dobranoc, Abby.
Jeszcze zanim odpłynęła, zdążyła
przeanalizować kilka spraw... Musiała po prostu użyć za mało płynu, w takim
razie. Nic dziwnego. Ani w instrukcji, ani w modelach nie było słowa o
prawidłowych poziomach inżynieryjnych. Dobrze tylko, że nie przeszkadzało mu to
zupełnie w prawidłowym działaniu. Właśnie. Od czasu jak go włączyła, wszystko
działało bez zarzutu. Poza tym jednym błędem. Czy to możliwe, że tak naprawdę
mógł wyłączyć to cholerstwo w każdej chwili? No i nabrała podejrzeń.