Szybki Newsletter

SZYBKI NEWSLETTER

- nowe tytuły postów! z tagiem z fandomem, żeby nie było niespodzianek, jako że mi się tych fandomów narobiło a narobiło
- na samym dole strony jest lista tagów, a nad nią dodałam wyjaśnienia do niektórych tagów, bo już mnie ludzie pytali

- jeśli ktoś chce, a np. nie może wykorzystać tego czegoś pod spodem, co się nazywa "Subskrybuj" (bo byli ludzie, co mieli z tym problemy), to zostało mi jeszcze 9 miejsc dla powiadomień na e-maila (czyli podajecie mi maila, ja go tu wpisuję, i każda opublikowana notka będzie wam wysyłana... no. Ma to sens?)

środa, 16 września 2015

[Prometeusz] Podejrzenia (David x Abigail)

Jego szare oczy były wciąż otwarte w ten niepokojący, martwy sposób; na szyi rysowała się linia, gdzie z ledwością zlepiła poliuretanową skórę. Abigail odsunęła się na moment, ocierając pot z czoła, żeby przyjrzeć się swojej pracy. Wszystko powinno być w porządku. Znajdowała się w swoim warsztacie i mieszkaniu na "Matce", stacji kosmicznej orbitującej nad kolonią Themis. Na stole obok stał jej osobisty terminal z wyświetloną starą instrukcją i modelami inżynieryjnymi androida Davida 8. W rogu migała data: 16 lipca 2214 roku. Była godzina 22:18.
O 22:36 BIOS wiekowego androida zrestartował się i zaskoczył. David mrugnął raz, a potem znów. Mikrokamery w miejscu źrenic włączyły się z ledwie słyszalnym pyk i w końcu robot zwrócił wzrok na dziewczynę. Jego oczy były niebieskie. Abigail uśmiechnęła się triumfalnie. "Nie złożysz tak zniszczonego androida, który sto lat rdzewiał od środka" - mówili. Ha, złamasy. Spójrzcie na mnie teraz.
Robot przekrzywił głowę, najwyraźniej zainteresowany jej szczerzącą się twarzą, ale nic nie powiedział - i momentalnie zmył jej tym uśmiech z ust. Coś było nie tak. Android powinien był rozpocząć protokoły socjalne w momencie, gdy zarejestrował nową osobę. Abigail zmarszczyła brwi i usiadła do terminala. Robot przyglądał jej się z zaciekawieniem cały czas.
O 23:04, po ciężkich przeprawach z najbardziej idiotycznie skonstruowanym firewallem, jakiego kiedykolwiek widziała, udało jej się wykopać starą listę komend Davida 8 z serwerów Weyland Industries. Weyland Industries wciąż miało swoją stronę na galactinecie, ale kilkadziesiąt lat temu połączyło się z Yutani Incorporated, zaczęło nowe projekty i wszelkie informacje o starej produkcji androidów zostały zarchiwizowane i zapieczętowane. Lista komend miała 92 strony długości i była w większości dostosowana do przeciętnych użytkowników, którzy wiedzieli całe gówno o BIOS-ie, programach molekularnych i pamięci rdzeniowej androidów.
Gdzieś dopiero przy samym końcu udało jej się znaleźć testowe komendy deweloperskie, które dla niepoznaki nazwano snadnie "Odpluskwianiem i odrobaczaniem". Abigail mogła sobie wyobrazić, że zwyczajny John Smith nie chciałby mieć nic wspólnego z ideą, że android może być zarobaczony. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Android przekrzywił głowę nieco bardziej, a jego szyja zaskrzypiała przy tym okropnie. Abigail przeklęła i wzięła się do poprawiania przepływu w prawym tłoku szyjnym.
O 23:13, kiedy naprawiła (ponownie) tłoki szyjne, a wraz z nimi też parę usterek w endoszkielecie kadmowym i w ciśnieniu przewodów puszki czaszkowej, Abigail usiadła naprzeciw androida z listą komend gotową na ekranie.
- David, przeprowadź deratyzację pamięci systemowej - powiedziała najrówniej i najspokojniej, jak tylko potrafiła powstrzymując się od śmiechu. Deweloperzy z poczuciem humoru byli najgorszym, co mogło spotkać takiego średnio zaawansowanego, skupionego raczej na nowoczesnych systemach terminalowych hakera jak ona. Android nie zareagował.
O 23:20, przy czwartym powtórzeniu i jeszcze kilku poprawkach w przepływie energii do szypuły mózgowej, android David w końcu zrozumiał, co się do niego mówiło. Zamknął oczy i pochylił głowę, a po chwili zakomunikował idealnie robocim, pustym głosem, że defragmentacja pamięci została ukończona. Nieuszkodzone: 232 moduły. Uszkodzone: 243 moduły. Usunięto: 208 modułów. Naprawiono: 35 modułów. Zalecane ponowne programowanie.
Cholera. Abigail przeskanowała wszystkie pliki w poszukiwaniu jakiejkolwiek wzmianki o programowaniu i jedynym, co znalazła, był niezwykle wesoły i podbudowujący kawałek instrukcji dla użytkownika: "Czy swojego Davida 8 możesz zaprogramować tak, aby odpowiadał Twoim oczekiwaniom? Ależ oczywiście! Wystarczy wydać komendę: 'David, zapamiętaj na stałe', a następnie podać swoje wymaganie, na przykład: 'David, zapamiętaj na stałe - codziennie od 8:00 do 12:30 wykonuj algorytm Praca'. O tym, jak prosić Davida, by zapamiętywał stałe algorytmy, dowiesz się w kolejnym rozdziale!" Abigail nie przeczytała kolejnego rozdziału. Zrobiło jej się niedobrze.
O 23:23, z braku innych opcji, Abigail "poprosiła" androida, żeby połączył się bezprzewodowo z jej terminalem. Oznajmił, że moduł rozpoznawania urządzeń konsumenckich został uszkodzony i usunięty. Na modelach inżynieryjnych udało jej się dostrzec coś, co wyglądało jak port połączeniowy, ale było zlokalizowane... między łopatkami? Naprawdę? I, oczywiście, weylandowski kombinezon, w który ubrany był android, nie miał wycięcia w tym miejscu. Będzie musiała go rozebrać. Fantastycznie.
- David - powiedziała, próbując nie skupiać się na tym, jak idealnie ludzko wyglądały jego oczy, gdy mrugnął na dźwięk jej głosu - zdejmij bluzę swojego kombinezonu. - Idiotyzm tej sytuacji sprawił, że policzki zaszły jej dziwnym ciepłem. David wstał i bez słowa, mechanicznymi ruchami zaczął rozpinać ukryte zamki i zapięcia kombinezonu, odkładając poszczególne części na podłogę w idealnym porządku. Abigail przypomniała sobie, że po takim uszkodzeniu system androida prawdopodobnie przeszedł w tryb konserwujący - a to oznacza, że wyłączył protokoły myślowe i uczuciowe, i prawdopodobnie właśnie dlatego nie przywitał się z nią zaraz po włączeniu. A ona przekombinowała i niechcący usunęła mu ponad 200 modułów z pamięci systemowej. A teraz będzie musiała je manualnie odrestaurować z programów rdzenia, zakładając oczywiście, że ten nie jest uszkodzony. Cudnie.
O 23:28 David usiadł z powrotem na swoim miejscu. Był półnagi. Abigail nie dała rady powstrzymać tej drobnej, natrętnej, durnej myśli, że twórcy naprawdę postarali się, żeby odwzorować wygląd ludzkiego mężczyzny. I to przystojnego, wysportowanego ludzkiego mężczyzny. Przeklęty android miał nawet sutki, do cholery jasnej. Potem Abigail zaczęła zastanawiać się, do jakich szczegółów posunęli się w Weyland Industries, ale szybko wykopała tę myśl za drzwi.
Port na plecach androida był przykryty kawałkiem poliuretanu, który wyglądał idealnie jak blizna po postrzale. Abigail nie wiedziała, dlaczego się zdziwiła, że to strasznie stare przyłącze. W końcu to strasznie stary android. David patrzył się pusto w jakiś punkt na ścianie. Przekrzywił głowę z zainteresowaniem dopiero gdy pojawiła się w jego polu widzenia, szukając jakiegoś pasującego kabla w swoich pudłach z częściami zamiennymi. Zaczęła zastanawiać się, dlaczego ktoś ustawił mu ciekawość jako bazową emocję.
O 23:33 przedzierała się już przez rdzeń androida. Musiała być ostrożna - każda zmiana w tym kodzie zostanie automatycznie zaaplikowana i wprowadzona w życie. Jeśli niechcący stworzy pętlę, David będzie próbował ją wykonać wciąż i wciąż na nowo, aż w końcu usmaży mu się szypuła mózgowa i trzy dni jej roboty pójdą na marne.
- David, wymień moduły, które usunięto podczas defragmentacji systemu. - POAW, czyli Program Obsługi Androidów Weyland momentalnie odpalił się przy podłączeniu i teraz przetwarzał na tekst całą listę modułów. Abigail wiedziała, że moduły usunięte z pamięci systemowej i tak były zapisywane, w swojej uszkodzonej formie, do pamięci rdzeniowej - wystarczyło je stamtąd wykopać, poprawić ich kodowanie i uruchomić ponownie. Odetchnęła lekko, zdając sobie sprawę, że większość z nich nie była istotna. Na przykład "moduł obsługi maszyn produkcyjnych fabryki androidów" czy "moduł opieki nad zwierzętami" raczej nie będzie do niczego potrzebny w obecnych czasach.
O 23:52 względnie poprawiła wszystkie błędy w kodzie dwunastu naprawdę potrzebnych modułów i zaaplikowała je ponownie do pamięci systemowej. David dwanaście razy zakomunikował, że "załadowanie nowego modułu przebiegło bez zarzutu". Czyli nie zrobiła niewybaczalnych błędów w kodzie - system był zaprojektowany tak, by skanować każdy nowy moduł przed instalacją. Przynajmniej tak zakładała. Miała nadzieję, że moduł instalacji nie był zapisany w postaci jakiegoś dziwacznego kryptonimu na liście usuniętych. Teraz pozostawało tylko włączyć po kolei wszystkie funkcje androida i zobaczyć, czy działa.
- David, uruchom protokoły myślowe. - Android znów przymknął oczy i długo coś kalkulował. Abigail szybciej zabiło serce. Cholera. Gdzieś jest pętla. Wstawiła gdzieś pętlę i nawet nie zauważyła, szypuła mu się zaraz usmaży i przy odrobinie szczęścia może nie wybuchnie. I już w momencie, gdy miała zgarnąć najważniejszy dobytek i wyjść, tak na wszelki wypadek, David otworzył oczy i zakomunikował, że procesy myślowe z powodzeniem zostały przywrócone. Potem zmienił wyraz twarzy z niewinnej ciekawości na pewność siebie i choć dalej milczał, Abigail zdała sobie sprawę, że można z nim już normalnie rozmawiać.
- David, czy rozpoznajesz moją twarz? - zapytała. POAW z cichym ping zaczął wyświetlać specyfikacje i poziom wykorzystania poszczególnych komponentów systemów androida, i o ile dobrze rozumiała, wszystko było w porządku. Liczby skoczyły delikatnie do góry, gdy David skanował jej twarz, a potem, najwyraźniej w poszukiwaniu odniesienia (albo tak tylko sobie wmawiała), powoli objął wzrokiem resztę jej ciała.
- Niestety nie - odparł. Jego głos nie był już tak tragicznie pusty, jak przedtem, ale jeszcze nie do końca taki, jak słyszała na filmach informacyjnych ze strony Weyland Industries.
- Nazywam się Abigail - powiedziała, niewzruszona. - Chciałabym, żebyś zapamiętał mnie jako użytkownika pierwszego stopnia.
- Nie mogę tego zrobić - odparł David po krótkiej analizie. - W mojej pamięci jest już zapisany użytkownik pierwszego stopnia. Do zmiany użytkownika należy użyć formularzy zdania i rejestracji dostępnych na stronie Weyland Industries.
Stronie, która nie funkcjonuje już od przynajmniej 10 lat. Abigail westchnęła ze złością, i choćby w tym momencie ucieszyła się, że nie włączyła mu procesów uczuciowych. Jeszcze raz weszła do kodu rdzeniowego, ale nie było tam żadnej informacji o jego poprzednim użytkowniku. Czyli to siedzi w pamięci systemowej. Teraz Abigail będzie musiała zhakować system, z którym nigdy wcześniej nie miała do czynienia, znaleźć stare informacje właściciela i podmienić je na swoje dane, nie schrzanić nic po drodze, a wszystko to na włączonym i kompletnie przytomnym androidzie, który jest samonapędzającym się, pieprzonym perpetuum mobile i nie da się go wyłączyć, więc cały czas będzie musiała pilnować, żeby nie zdołał odwrócić przepływu pakietów i nie dostał się do sieci komputera, bo wtedy dotrze do niego, że jest 2214 rok - a cholera wie, jak na to zareaguje jego system, skoro nie zostanie mu to przedstawione w klasyczny sposób umożliwiający analizę informacji, czyli twarzą w twarz. Kurwa mać, psiakrew, cholera. Tylko się nie denerwuj, Abby.
Siedem minut po północy udało jej się w końcu zapisać swoje dane w kodzie właściciela, ale David niestety zdołał podłączyć się w tym czasie do jej terminala i dotarło do niego, że coś poszło nie tak z jego wewnętrznym zegarem. Teraz wyglądał tak zdruzgotany, jak zdruzgotany może wyglądać pewny siebie android, któremu nie włączono programu uczuć.
Abigail patrzyła na niego przez moment, gdy tak siedział ze wzrokiem wbitym w dal. Jego skóra naprawdę wyglądała zadziwiająco żywo i ludzko - na poliuretanie wyżłobiona była tekstura porów i linii papilarnych. Oczy zwilżały się zupełnie jak u człowieka (Weyland chwaliło się, że potrafił nawet płakać), rzęsy były rzeczywiście rzęsami, a włosy rzeczywiście włosami. Robot - choć coraz ciężej było myśleć o nim jak o maszynie - uniósł na nią spojrzenie.
- David, jaki jest mój status? - spytała. Android mrugnął.
- Nazywasz się Abigail Vincent. Masz dwadzieścia dziewięć lat. Jesteś moim głównym użytkownikiem. - Z jakiegoś powodu te słowa sprawiły, że zrobiło jej się gorąco, zwłaszcza gdy David świdrował ją tym stalowym wzrokiem. - Jesteś w pełnym zdrowiu. Nie wykazujesz oznak uzależnienia, odurzenia ani upojenia alkoholowego. Twój stan emocjonalny to zadowolenie, radość i uniesienie.
- W końcu, kurwa, coś zaczęło działać - mruknęła na to z ulgą. Android spojrzał na nią bez zrozumienia, więc machnęła na niego ręką. - Dobra. Jak twoja diagnostyka?
- Wszystkie uruchomione procesy w normie. Wyłączone procesy podstawowe: kodowanie emocjonalne, program bezpieczeństwa w strachu, rozpoznawanie głosu, automatyczne aktualizacje bazy danych. Wyłączone moduły dodatkowe... – Tu zaczął wymieniać wszystkie 196 modułów, które uprzednio usunął. – Wykryłem również uszkodzenie powłoki w górnej części ciała oraz niedobór płynu hydraulicznego w przewodach  piersiowych. Przy dostępie do odpowiednich materiałów chętnie zajmę się tym sam.
- Jak bardzo zaburza ci to funkcjonowanie?
- Jestem w stanie funkcjonować bez znacznych przeszkód mimo tych usterek – odparł prawie że uspokajająco. – Dziękuję za troskę, Abigail.
- Od teraz nazywaj mnie Abby, chyba że sytuacja będzie oficjalna. – Jak zawsze, gdy słyszała swoje pełne imię w czyichś ustach, przeszedł ją dreszcz, ale tym razem nie wiedziała, czy aby na pewno był to zły dreszcz.
- Dobrze, Abby, chętnie – odparł David. – Czy coś jeszcze mogę dla ciebie zrobić?
- Zamknij oczy – powiedziała cicho. To prawdopodobnie i tak był głupi pomysł, ale nie wiedziała, jak inaczej sprawdzić jego funkcje receptorowe. David przymknął powieki, a Abigail założyła, że mikrokamery są teraz ślepe. Wtedy położyła sobie jego rękę na biodrze, lekko unosząc bluzkę. Zdziwiła się trochę, ale jego powłoka nie była wcale zimna; raczej przyjemnie chłodna. Z drugiej strony, tego należało się spodziewać po tworzywie sztucznym z tysiącami małych silniczków akcelerometrów pod spodem. – Powiedz mi, co to jest?
- To z pewnością materia organiczna – odpowiedział, wciąż trzymając oczy zamknięte. – Sądząc po temperaturze i strukturze, uznałbym, że to ludzka skóra.
Abigail puściła jego dłoń, nagle tknięta przeczuciem, i wróciła do przeglądania modeli inżynieryjnych. Coś było nie tak. Wlała w niego tyle płynu hydraulicznego, że nie powinien mieć żadnych niedoborów. Gdzie to wszystko się podziało? Gdyby miał przeciek, raczej znalazłby go w diagnostyce.
- Bądź tak dobry i uruchom też pozostałe procesy podstawowe – rzuciła prawie że pytająco, zbyt skupiona, by zastanawiać się nad tym, co robi czy mówi. David zaczął cicho, najwyraźniej żeby jej nie przeszkadzać, komunikować włączanie kolejnych programów, aż w końcu szepnął:
- Inicjuję program Osiemnaście-plus...
To poderwało głowę Abigail. Co? Jakie Osiemnaście-plus? Chyba nie ma przecież... O cholera. O kurwa, kurwa, kurwa. W rozterce szamotała się po pokoju, nie wiedząc, co zrobić, podczas gdy David przerobił wszystkie zaprogramowane emocje, najwyraźniej właśnie kończąc aktywację uczuć. Potem znów uniósł na nią wzrok, ale tym razem patrzył tak, jakby nigdy wcześniej nie widział niczego piękniejszego. Abigail spłoniła się pod tym spojrzeniem.
- David, wyłącz ten program – powiedziała od razu.
- Który? – zapytał niewinnie. Jego głowa była uniesiona w wyrazie pewności siebie, ale omiótł spojrzeniem jej ciało od góry do dołu i z powrotem, po czym delikatnie otworzył usta, jakby miał westchnąć. Abigail doskonale wiedziała, że to był wykalkulowany algorytm, ale zupełnie nie przeszkadzało jej to na niego zareagować. Rany, już tak dawno nie...
Nie! Cholera! Abby, ogarnij się!
- David, wyłącz program... Osiemnaście-plus – wydusiła w końcu. David zamrugał powiekami.
- Zdaje się, że nie mogę – powiedział ze szczerym zdziwieniem. – Napotykam błąd. Według kodu program należy dokończyć, zanim będzie mógł być wyłączony.
Potem wrócił do rzeczonego programu i ponownie przyjął taki wyraz twarzy, jakby rozbierał ją wzrokiem.
- Co masz na myśli przez „dokończyć”? – Jej głowa robiła się coraz bardziej opustoszała pod tym jego spojrzeniem.
- Przecież wiesz, Abby. – Już nie opuszczał algorytmu. Jego głos stał się niższy i głębszy, wręcz... uwodzicielski. – Trzeba go doprowadzić... do końca.
Przez moment zaczęła zastanawiać się, kto mu zaprogramował te odzywki, a potem przypomniała sobie, jak skomplikowane były jego lingwistyczne procesy. Z całą pewnością nikt nie musiał mu niczego w tej kwestii programować. Wszystko, co David teraz mówił, pochodziło prosto od niego. Tylko dlaczego działało?
- Nie – pokręciła głową, jakby to miało wytrząsnąć z niej te myśli. To był robot. Android. Zwykła maszyna, bez względu na to, jak seksownie wyglądał, gdy tak siedział z obnażoną, dobrze wyrzeźbioną piersią. – To jest nie w porządku.
David wstał i znów spojrzał na nią bez cienia wstydu. – Jak wiesz, Abby, mogę robić wiele rzeczy, które inni uznają za nieetyczne... lub niemoralne.
Czy jej się tylko wydawało, czy umyślnie akcentował słowa łączone z... Kurwa, o czym ty myślisz, Abby?! Czuła, jak głęboki rumieniec występuje jej na policzki. David stał i wciąż jej się przyglądał, analizując każdy jej ruch i każdy cal jej ciała. Nawet jego oczy zatrzymywały się w takich miejscach, żeby wzbudzić w niej... No nie. No niee. Dała się podniecić cholernemu programowi komputerowemu. Ale z niej inżynier. I cały profesjonalizm szlag trafił.
Lewy kącik ust Davida podskoczył lekko, jakby powstrzymywał się od dumnego uśmiechu, i nagle Abigail zaczęła się zastanawiać, czy jego usta też są w dotyku takie jak ludzkie... Bezwiednie uniosła opuszki do własnych warg zanim zdała sobie sprawę z tego, co właściwie robi.
- Jestem nienormalna – szepnęła do siebie. – Jestem chora psychicznie. Dałam się nakręcić na pieprzonego androida.
- Cóż, jeszcze nie pieprzonego – rzekł na to David tak spokojnie, jakby nie tyle nie było to dla niego przyganą, co wręcz obietnicą. Abigail poczuła jak gorąco z jej piersi wspina jej się po szyi i wkrótce skronie pulsowały jej nieznośnym ciśnieniem, które nie było bolesne ani nawet nieprzyjemne.
- David, jaki jest mój status? – spytała jeszcze, żeby zaspokoić swoją ciekawość. Tylko ciekawość. Prawda?
- Nazywasz się Abigail Vincent... Abby. – Jego głos brzmiał prawie że uwodzicielsko i nagle nie wiedziała już, czy rzeczywiście tak jest, czy sama sobie wmawia. – Jesteś dorosłą i dojrzałą kobietą. Jesteś moim głównym i jedynym użytkownikiem. – Wcale nie zabrzmiało to mniej sugestywnie niż poprzednio. – Twoje ciało jest w doskonałej kondycji. Wydajesz się być lekko... upojona.
Rany, naprawdę? Mogłaby przysiąc, że ten robot z nią flirtował, gdyby nie była pewna, że tak nie jest. Z drugiej strony, dlaczego miałoby tak nie być? W końcu jego AI jest „niemal nie do odróżnienia od samej ludzkości”, prawda? A skoro tak, to jego zachowanie może być niemal nie do odróżnienia od ludzkiego. Jak dobra iluzja.
I wtedy właśnie Abigail zdała sobie sprawę, że chce poddać się tej iluzji.
Jakiś cichy, stłumiony głosik w jej głowie powiedział jej jeszcze, że to zły pomysł, ale nie było trudno go zignorować. Kilkoma kliknięciami zaprogramowała zamek drzwi, żeby tylko ona mogła go otworzyć. To tylko profesjonalna ciekawość, nic więcej – powtarzała sobie. Skoro ukryli w Davidzie taki program, musieli zaimplementować również rozwiązania morfologiczne konieczne do jego... spełnienia. Abigail pozwoliła dreszczowi spłynąć jej po plecach i udała przed samą sobą, że wcale nie wyobraziła sobie go jako dłoni Davida. Ona chce tylko zobaczyć, na jaką solucję zdecydowali się jego inżynierowie. Nic... więcej.
Odwróciła się do androida i wskazała przeciwległy koniec swojego niewielkiego mieszkania.
- Łóżko jest tam – powiedziała tylko. Mogłaby przysiąc, że uniósł brew.
- Właściwie, jeśli wolno mi wysunąć taką sugestię... – rzekł tym cholernie niskim głosem - ...zamiast tego proponowałbym stół.
Abigail mimowolnie rzuciła okiem na gładki blat, na którym dopiero co trzymała rękę. Musiała właśnie emanować wręcz namacalnym zdumieniem. W głowie miała pustkę, niezmąconą ani jedną myślą. Nawet nie zauważyła, jak wzruszyła delikatnie ramionami.
David w dwóch krokach zbliżył się i zadziwiająco płynnym ruchem przyciągnął ją do siebie, aż Abigail mogła z całą pewnością stwierdzić, że jego usta były rzeczywiście w dotyku i smaku zupełnie takie, jak ludzkie. Zaraz potem jego chłodne dłonie wsunęły się pod jej bluzkę i momentalnie zapomniała, że nie był człowiekiem.
Pamiętała to jak przez mgłę. David całował ją nieprzerwanie, powoli zsuwając z niej wszystkie ubrania po kolei, a ona poddawała mu się bez oporu. Położyła mu dłonie na ramionach i delikatnie wbijała mu paznokcie w skórę, ale zupełnie nie zwracał na to uwagi. I dokładnie w momencie, gdy wargami zszedł na jej szyję i przeszła ją fala dreszczy, David podsadził ją na stół, który jakoś, nie zauważyła nawet kiedy, stał się zupełnie pusty.
Jego wargi były lekko rozchylone, gdy cofnął się, żeby objąć wzrokiem jej nagie ciało. Dłońmi przesunął w dół jej talii, bioder i ud, aż szybkim, silnym ruchem, któremu nie mogłaby się oprzeć nawet gdyby chciała, rozłożył szeroko jej nogi. Sapnęła ze zdumieniem i w pierwszej chwili nawet chciała się cofnąć, ale David pociągnął jej biodra do krawędzi i od razu opadł na kolana.
Abigail nie dała rady powstrzymać westchnięcia, gdy jego chłodny język obiegł gorącą skórę jej ud, tak straszliwie i boleśnie wręcz powoli przesuwając się wyżej, aż w końcu dotarł tam, gdzie miał dotrzeć i wyrwał z jej gardła przeciągły jęk, zdecydowanie zbyt głośny jak na cienkie ściany stacji kosmicznej. Zagryzła rękę, starając się jednocześnie nie krzyczeć, poddać się fali rozkosznych dreszczy i panować nad swoim ciałem, co było niemożliwe; choćby dlatego, że dopiero po fakcie zdała sobie sprawę, że wplątała mu palce we włosy, a David na to tylko pieścił ją szybciej i głębiej, i mocniej. I gdy już miała się zapomnieć i dać się ponieść, dosłownie na ułamek sekundy przed, on przestał i wstał.
Głowa Abigail uderzyła o blat z głuchym bam, gdy z warknięciem usiłowała powstrzymać się od wydrapania mu oczu ze złości; ale David, na szczęście lub nie, nie dawał jej ani chwili wytchnienia. Jego wargi wciąż smakowały nią, gdy pochylił się, by ją pocałować, coraz głębiej i zachłanniej, aż brakowało jej tchu. Nagle sięgnął w dół i wtedy dotarło do niej, że zaraz będzie uprawiać seks z androidem. Wykopała tę myśl za drzwi.
Najpierw poczuła, jak coś rozwiera ją do granic możliwości, i przez moment dziękowała sobie sprzed 10 lat, że nie była już dziewicą. Mimo wszystko było to wręcz obezwładniająco przyjemne i z najwyższym trudem powstrzymała się od krzyku rozkoszy. Ba, prawie doszła, a on nawet nie był do końca w środku. Miała wręcz wrażenie, że umyślnie trzymał wszystkie doznania zaraz poniżej jej progu. Czy to możliwe, że tak dobrze ją już zdiagnozował? Ale nie zdążyła przeanalizować tej myśli, bo David wsuwał się w nią dalej, wbijając jej chłodne palce w uda, które trzymał tak mocno, żeby mu nie uciekła, że prawie bolało... A potem rzeczywiście zabolało, gdy wcisnął się do końca, tak głęboko, że prawie rozerwał ją na pół. Pisnęła, jej twarz skrzywiła się w grymasie i David natychmiast się cofnął, a gdy znów wbił się do samego końca, była wypełniona idealnie po brzegi. Właśnie znalazła pierwsze specyficzne rozwiązanie technologiczne i nawet nie miała jak się nad tym zastanowić.
Każdy jego ruch był dokładnie wyliczony i cudowny. W każdy ruch włożona była perfekcyjna siła, każdy ruch sięgał doskonale głęboko, wynosząc ją na kolejne wyżyny przyjemności, jakiej dotychczas nie znała, ale nie rzucając jej jeszcze w przepaść. Z każdym ruchem wiedziała coraz mniej, myślała coraz mniej, a czuła coraz więcej. Nawet to, jak co jakiś czas wypadał z rytmu, jakby sam już się zapominał, było idealne. Pochylił się do przodu, opierając się ciężko na stole, oczami wodził po jej ciele; Abigail wpatrzyła się w jego twarz, jego rozchylone wargi, łzy skapujące mu z policzków – i wiedziała, że dla niego też to było za dużo, że sam ledwo radził sobie z natężeniem ruchów i emocji. Splotła palce na jego karku, owinęła nogi wokół jego bioder, a on utkwił wzrok w jej oczach i trwał tak, póki mogła wytrzymać to spojrzenie. A gdy przymknęła powieki lub odwróciła twarz w kolejnym jęku czy krzyku, David wciąż wpatrywał się w nią z rozkoszą, a łzy skapywały mu z policzków.
- Szybciej, błagam, szybciej – szepnęła z trudem łapiąc oddech. David oczywiście posłuchał – znów chwycił ją za biodro, zmarszczył brwi i przyspieszył, i przyspieszał dalej, rżnąc ją niemiłosiernie i nieludzko, aż wygięła się w łuk, przyciskając się do niego, wbiła mu paznokcie w ramiona i zatopiła twarz w jego przeciętej blizną szyi, żeby tylko nie wywrzeszczeć swojej rozkoszy tak głośno, że słyszeliby ją w Themis. David wbił kolano w blat dla równowagi, żeby móc ją objąć i podtrzymać, gdy dochodziła, nieprzerwanie, a potem wbił się w nią - jeszcze raz, dziwnie mocniej, i poczuła jak coś ciepłego wlewa się głęboko w nią. I zupełnie jej to nie obchodziło.
O 01:23 David puścił ją delikatnie, a Abigail, wciąż upojona, spoczęła bezwładnie na blacie. Jej mózg zaczynał powoli pracować, startował jak na przestarzałym rozruszniku, leniwie i niechętnie. W najlepszym przypadku to była sól fizjologiczna, w najgorszym jego przeklęty białawy płyn hydrauliczny... Ale czy to ważne? Jej ciało powoli wracało do swojego poprzedniego kształtu, i nie było to dużo mniej przyjemne niż to, jak go straciło. Nogi zwieszały jej się bezwładnie z krawędzi stołu. Czuła w nich tylko dreszcze biegnące po mięśniach. To też nie było nieprzyjemne.
David pojawił się znów, jakby znikąd – w czym nie było nic dziwnego, gdy jej pole percepcyjne było tak zawężone. Uśmiechnął się do niej z czymś, co mogłaby nazwać tylko wdzięcznością i zwyczajną radością, że sprawił jej przyjemność. Jego wargi musnęły jej czoło, gdy uniósł ją w ramiona i przeniósł na łóżko. Jej kręgosłup ucieszył się z tego pomysłu. Ona ucieszyła się, gdy David pomógł jej opatulić się kołdrą i zrobiło jej się tak przyjemnie ciepło, że zaczęła odpływać.
- Czy masz zamiar teraz spać, Abby? – zapytał spokojnie. Skinęła głową. – Czy zanim uśniesz, możemy chwilę porozmawiać?
- Hm? – otworzyła na niego jedno oko. Klęczał przed łóżkiem i wpatrywał się w nią z dziwaczną mieszanką niepokoju, zadowolenia i niepewności. Wyglądał, jakby czegoś potrzebował, ale bał się jej przeszkadzać. – Co jest?
- Czy mam wyłączyć program Osiemnaście-plus?
- Absolutnie tak – odparła prawie że naburmuszona. David ściągnął brwi niepewnie. - I, rany, musimy temu wymyślić inną nazwę. Może Czarny Program.
- Dlaczego?
- Na wypadek, gdyby wpadło ci do głowy wspomnieć o nim przy innych, może normalniejszych ode mnie ludziach. – Miała wrażenie, że David naprawdę przejął się jej nadąsanym głosem.
- Obiecuję, że nie będę wspominał Czarnego Programu przy nikim innym – zapewnił. – Ani przy tobie, jeśli tego nie chcesz. Skoro idziesz spać, czy będzie ci przeszkadzać, jeśli trochę posprzątam?
Rzuciła na niego na pół otwartym okiem przez ramię. Wciąż łaził półnagi. – Oczywiście, że nie. A jeśli znajdziesz trochę poliuretanu albo... płynu hydraulicznego, to też się... nie krępuj.
Trochę czerwonego znów wstąpiło jej na policzki, więc nakryła głowę ręką. Kątem oka widziała, jak David stanął w bezruchu i patrzył na nią przez chwilę. Nagle usiadła z szeroko rozwartymi oczami, pchnięta na wskroś szokiem.
- Czy ja właśnie dowiedziałam się, gdzie się podział twój brakujący... – mruknęła tylko trochę do siebie i przerwała wpół słowa. David patrzył na nią jeszcze przez chwilę i powiedział:
- Nie użyłem płynu hydraulicznego, gdyż mógłby być alergenny dla twojego ciała. – Abigail odetchnęła z ulgą. Nie czułaby się komfortowo mając w sobie coś, co trzymała w plastikowych torebkach zawieszonych nad warsztatem. David uśmiechnął się, jakby z zadowoleniem, że ją uspokoił. – Do Czarnego Programu używam specjalnie syntetyzowanej mieszanki, która jest neutralna i całkiem bezpieczna. Powiedzieć ci, co to dokładnie jest?
- Nie, dzięki – odparła już bez złości i położyła się z powrotem. David zaczął krzątać się po pomieszczeniu, ale Abigail nie mogła jeszcze zasnąć. – David?
Od razu zatrzymał się i obrócił w jej kierunku. – Tak, Abby?
- Wybierz sobie mniej zaawansowane części Czarnego Programu i, ym... – Zakryła głowę kołdrą i obróciła się do ściany. Rany, jaka ona jest głupia. - Kiedy jesteśmy sami, możesz sam je inicjować. Pozwalam.
- Dziękuję, Abby – mruknął jakby automatycznie, ale zaraz poczuła, że łóżko ugina się pod jego kolanem. David odsunął kołdrę i złożył kilka dłuższych pocałunków na jej szyi, nie tak mocnych, żeby ją rozbudzić, ale wystarczająco, żeby znów zrobiło jej się wyraźnie cieplej. – Dobranoc, Abby.
Jeszcze zanim odpłynęła, zdążyła przeanalizować kilka spraw... Musiała po prostu użyć za mało płynu, w takim razie. Nic dziwnego. Ani w instrukcji, ani w modelach nie było słowa o prawidłowych poziomach inżynieryjnych. Dobrze tylko, że nie przeszkadzało mu to zupełnie w prawidłowym działaniu. Właśnie. Od czasu jak go włączyła, wszystko działało bez zarzutu. Poza tym jednym błędem. Czy to możliwe, że tak naprawdę mógł wyłączyć to cholerstwo w każdej chwili? No i nabrała podejrzeń.