Szybki Newsletter

SZYBKI NEWSLETTER

- nowe tytuły postów! z tagiem z fandomem, żeby nie było niespodzianek, jako że mi się tych fandomów narobiło a narobiło
- na samym dole strony jest lista tagów, a nad nią dodałam wyjaśnienia do niektórych tagów, bo już mnie ludzie pytali

- jeśli ktoś chce, a np. nie może wykorzystać tego czegoś pod spodem, co się nazywa "Subskrybuj" (bo byli ludzie, co mieli z tym problemy), to zostało mi jeszcze 9 miejsc dla powiadomień na e-maila (czyli podajecie mi maila, ja go tu wpisuję, i każda opublikowana notka będzie wam wysyłana... no. Ma to sens?)

niedziela, 24 lipca 2011

[Kuroshitsuji] O co chodzi? (Sebastian x Eleonora) dla Ith

W półmroku pokoju błyszczało światło kryształowych kandelabrów z holu, odbite od wielkiego, zdobionego srebrem lustra nad toaletką. Było akurat na tyle jasno, żeby ujrzeć rozmazane kształty dwóch kobiet: jedna z nich pudrowała sobie siniec na skroni, druga wylegiwała się na łożu z kolumienkami, okrytymi na wpół prześwitującym, koronkowym baldachimem, i czytała książkę. Otulona była w koszulkę nocną z tiulu i koronki, która w żaden sposób nie zakrywała jej pięknego ciała.
- Elviro - rzekła nagle, - pójdź, proszę, do naszych gości i poproś do mnie lokaja hrabiego Phantomhive'a.
- Tak jest, pani - służąca jeszcze ostatni raz przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że puder nic a nic nie pomógł, zanim wysunęła się z pokoju i prędko ruszyła w stronę skrzydła dla gości.
 - Panie Sebastianie? - zawołała, ale nie było odpowiedzi. Kiedy pukanie i wołanie nie pomogło, Elvira otworzyła drzwi jednym z pęku kluczy, który miała przy sobie. Pokój był pusty. Choć wiedziała, że nie powinna, dziewczyna zajrzała do sąsiadującego pomieszczenia, lecz tu także nie było nikogo poza hrabią Phantomhivem śpiącym spokojnie w swoim łożu. Zamknęła drzwi najciszej jak potrafiła i odwróciła się, by odejść, nieomal wpadając na lokaja.
- Co ty tu robisz? - zapytał zaskakująco spokojnie.
- Moja pani prosi cię do siebie - odparła Elvira z przepraszającym uśmiechem, konstatując, że Sebastian miał na sobie tylko wyprasowane w kant spodnie i koszulę z podwiniętymi rękawami. Na jednej z szafek stał pięknie przybrany deser i Elvira wiedziała już, gdzie jej gość był i co robił.
- Oczywiście - Sebastian sięgnął po frak, wiszący na jednej z kolumienek łóżka, ale Elvira chwyciła jego dłoń.
- To nie będzie konieczne.
Przez moment patrzył na nią dziwnie, jego czerwony wzrok wciskał się natrętnie w jej jasnoszare tęczówki; potem - wzruszył ramionami i dał jej się poprowadzić na korytarz i ku komnacie baronowej.
- Co ci się stało? - zagadnął, ale Elvira nie widziała potrzeby odpowiadania na oczywistości. Sebastian pokiwał głową.
- Uważam, że to straszne, że ona tak cię maltretuje - rzekł.
- Uważam, że to nie twoja sprawa. Pani to lubi, więc jej na to pozwalam. Twój panicz lubi słodycze, więc o północy łazisz po obcej rezydencji i przygotowujesz mu desery. Ale czy ja cię krytykuję?
Sebastian postanowił to przemilczeć i szli bez słowa aż do pięknych, zdobionych srebrem drzwi. Gdy Elvira otworzyła drzwi, snop światła poszerzył się i przesunął, i zabłyszczał w diamentowej spince na pięknych, płomiennie rudych włosach. Eleonora na ten znak uniosła wzrok znad książki i gestem poprosiła Sebastiana, aby podszedł bliżej.
- Czy życzysz sobie czegoś jeszcze, pani? - zapytała Elvira i zaraz wycofała się z ukłonem, kiedy jej pani energicznie pokręciła głową, uśmiechając się do gościa coraz szerzej. Podobał jej się w ten sposób, w na wpół rozpiętej koszuli i z włosami roztrzepanymi odrobinę bardziej niż zwykle. Był taki... męski, jakby ni stąd, ni zowąd. A to, że wcale nie musiał jej słuchać i spełniać jej zachcianek, podniecało ją jeszcze bardziej.
Przysiadła na piętach i wpatrywała się w niego dłuższą chwilę, łapczywie chłonąc wzrokiem każdy cal jego ciała. Nagle zbliżyła się do niego na czworakach, jej wypięte pośladki odcinające się jasnym materiałem koszulki na ciemnej pościeli, i rozpięła mu koszulę do końca. Choć wpatrywała się w niego pożądliwie, jakby grożąc, że zaraz go zgwałci, Sebastian był niewzruszony.
Eleonora wspięła się po nim jak kociak ostrzący sobie pazury i uczepiła się jego ramion, ocierając się wargami o jego usta. Uniosła na niego wzrok i nieomal rozpłynęła się pod jego spojrzeniem; zawierało bowiem kwintesencję jego demonicznej natury: grzech, zepsucie i pożądanie.
- Rozbierz się, słonko - szepnęła mu do ucha, zsuwając koszulę z jego ramion, ale Sebastian wciąż stał w bezruchu. - Rozluźnij się. Twój panicz śpi, więc możesz sobie użyć. No chodź.
Zarzuciwszy mu ręce na szyję, wpiła mu się w kark i w końcu wbiła zęby w jego skórę. Sebastian syknął i oderwał ją od siebie, rzucając ją na pościel.
- Mmm, gramy ostro? - uśmiechnęła się zadziornie, obserwując, jak ciska koszulą o podłogę. Łóżko uginało się nieznacznie, kiedy począł powoli zbliżać się do niej na kolanach, z jedną ręką już drapiącą paznokciami jej łydkę i udo. Mruknęła zachęcająco, spinając się z bólu, i rozłożyła nogi szerzej, jakby pozwalając mu ułożyć się między nimi, ale nie skorzystał. Ściągnąwszy zębami drugą rękawiczkę i wypluwszy ją na podłogę, chwycił mocno jej biodra i szarpnął je do góry, przewracając ją na brzuch. Zakopała twarz w poduszce, by przez moment ukryć zadowolony uśmiech, a potem obróciła głowę i spojrzała na niego na pół przestraszonym, na pół niepewnym wzrokiem, w którym jednak czaił się figlarny błysk.
- Ach, lokaju! - pisnęła, kiedy wtoczył się w nią całą swoją grubością, niemalże rozdzierając ją głęboko w środku. Ale był to przyjemny, ostry ból, który pamiętała z czasów swojego dzieciństwa - znieczulający, oczyszczający, odcinający od rzeczywistości. Ból, który kochała tak bardzo, że potrafiła dla niego szargać się wielokrotnie na własne życie, przynajmniej dopóty, dopóki nie odkryła jego jeszcze przyjemniejszej wersji. Teraz nie potrafiła wyobrazić sobie ani jednego wieczoru bez jakiegoś wielkiego kutasa, rozszarpującego ją na strzępy w swojej zachłannej wędrówce do wnętrza jej istoty.
Ten tutaj... to był jeden z większych, jakie miała w sobie. Za każdym razem, gdy się cofał, zamykała się za nim, jakby jej ścianki zasysała próżnia, i za każdym razem, gdy ją na siebie nabijał, rozwierał ją gwałtownie na nowo jak taran przeciskający się przez wrota. Uwielbiała to, jak zawsze wracała do swojej poprzedniej ciasnoty i jak przy każdym następnym mężczyźnie czuła się niesplamioną dziewicą. Lubiła myśleć, że to właśnie odróżniało ją od innych i z pewnością byłoby cechą, która zapadałaby w pamięć jej kochankom, gdyby którykolwiek miał szansę przespać się z nią ponownie.
- Ach, jeszcze, jeszcze! - błagała, ale jej piski chyba nie spodobały się lokajowi, bo przyspieszył i wzmocnił swoje uderzenia, kompletnie odbierając jej dech w piersiach. Teraz nie mogła już krzyczeć, mogła tylko łapczywie łapać uciekające jej z płuc powietrze i modlić się, żeby teraz nie przestał. Przecież była jeszcze tak daleko od zaspokojenia.
Poderwała się i naparła na niego, zmuszając go do przysiadu na piętach, po czym zaczęła bić o niego biodrami, wbijając w siebie jego męskość.
- Od... pocz... nij... tro... chę... - wysapała z trudem, rozkoszując się tym przejmującym uczuciem pełności, które wykradało jej zawsze cały rozsądek. Krótkie, urywane jęki wyrywały jej się z ust, a dłonie rytmicznie zaciskały na pościeli i włosach Sebastiana.
- Tak, tak, jeszcze tylko... trochę... - zacisnęła zęby i już pozwoliła porwać się tej powodzi, która wdzierała się do jej umysłu, kiedy nagle lokaj spiął mięśnie; ułamek sekundy później wylądowała na podłodze i z bezbrzeżnym zdziwieniem wpatrywała się zatrzaśnięte drzwi.
- A... ale o co chodzi?


Okej, zdecydowanie przegięłam z poetyckością .___.

1 komentarz:

  1. Poetyckość dobra rzecz, jeśli opowiadania nie składa się w całości z kwiecistych metafor i epitetów oczywiście.

    OdpowiedzUsuń