Szybki Newsletter

SZYBKI NEWSLETTER

- nowe tytuły postów! z tagiem z fandomem, żeby nie było niespodzianek, jako że mi się tych fandomów narobiło a narobiło
- na samym dole strony jest lista tagów, a nad nią dodałam wyjaśnienia do niektórych tagów, bo już mnie ludzie pytali

- jeśli ktoś chce, a np. nie może wykorzystać tego czegoś pod spodem, co się nazywa "Subskrybuj" (bo byli ludzie, co mieli z tym problemy), to zostało mi jeszcze 9 miejsc dla powiadomień na e-maila (czyli podajecie mi maila, ja go tu wpisuję, i każda opublikowana notka będzie wam wysyłana... no. Ma to sens?)

wtorek, 31 sierpnia 2010

Stare ale jare #5: Wieczny sen (Naruto x Sai)

Tytułem wstępu, czyli czemu akurat to...
Bo jest genialne... czy to nie wystarczy? Zostało nawet skradzione, więc mogę być pewna, że jest coś warte.



Wieczny sen

- A jednak masz tam cokolwiek... - mruknąłeś, patrząc na mnie drwiąco. Myślałem, że Cię wtedy zabiję. Wtedy.
Ale były wydarzenia, które gwałtownie zmieniły mój punkt widzenia.

To było już po walce z Sasuke. Wróciliśmy do Konohy i wszystko potoczyło się tak, jakby nic się nigdy nie stało. Tylko byłeś Ty zamiast Sasuke. Ale uczyłeś się wypełniać swą zastępczą rolę jak najlepiej i - muszę przyznać - świetnie Ci to wychodziło. Czasem przelatywało mi nawet przez myśl, że jesteś moim przyjacielem, ale jakoś nie chciałem dopuścić tego do siebie na dłużej. To miejsce było zarezerwowane dla Sasuke.
Aż do pewnego pamiętnego dnia.
Tak jak mówiłeś: nigdy tego nie zapomnę. Tego przecież chciałeś, prawda?
Byliśmy wtedy na misji. Tsunade zauważyła, że naszej drużynie lepiej się powodzi, a - co ważniejsze - układa się między mną a Tobą. Do dzisiaj nie wiem, co ją do tego podkusiło - czyżbyś sam ją o to prosił? Wysłała nas na misję. Ty i ja - tylko my dwaj.
Ta misja była prosta. Ot, tylko wte i z powrotem. Nawet nie musieliśmy walczyć, tylko zobaczyć jakieś miejsce, wrócić i opowiedzieć. Misja na pół godziny. A nam jakimś cudem zajęła półtorej.
Ale wtedy tego nie wiedzieliśmy. A raczej ja nie wiedziałem. Ty pewnie planowałeś to od dawna. To było tyle lat temu, a pamiętam każde Twoje słowo. Każdy uśmiech. A co najważniejsze - każdy gest i ruch.
- Chciałbym porozmawiać - rzekłeś. - Poważnie.
Spojrzałem na Ciebie zdziwiony. Zastanawiałem się, dlaczego tak nagle. Dlaczego tak nagle wzięło Cię na poważną rozmowę ZE MNĄ. Dlaczego tak nagle się zmieniłeś. Od początku misji wydawałeś się zamyślony, ale nigdy w życiu bym się nie spodziewał, że tak to wszystko się skończy. Zapytałem, czy coś się stało.
- Nie - odparłeś. - Po prostu... Chciałbym sprawić, żeby nasza przyjaźń była mocniejsza. Chciałbym ją ucementować. Chciałbym, żebyś nigdy mnie nie zapomniał, żebyś zawsze pamiętał mój uśmiech. Bo na tym polega przyjaźń, prawda? Żeby być oddanymi sobie nawzajem. I nigdy siebie nie opuszczać, nawet jeśli któreś by zginęło.
Mówiłeś cokolwiek dwuznacznie. Nie rozumiałem, o co Ci chodzi.
- Boisz się śmierci? - zapytałem.
- Boję się zapomniena - odparłeś spokojnym, cichym głosem. Miękkim. A mimo to cienkie ostrza tych słów wbiły mi się głęboko w serce. Gdy je mówiłeś, Twój wzrok patrzył pusto przed siebie. Jakbyś przypominał sobie podobny ból. Ból zapomnienia. Zrozumiałem ten ból. Czy już tak się kiedyś stało? Czy ktoś ważny już Cię kiedyś zapomniał? Chciałem Cię o to zapytać, ale... nie chciałem Cię ranić. A teraz już nigdy się nie dowiem.
Nie wiem, dlaczego, ale wtedy zacząłem myśleć o Tobie w jakiś inny sposób. W sumie mieliśmy po szesnaście lat, tym się usprawiedliwiałem i wciąż usprawiedliwiam. Tylko teraz coraz lepiej rozumiem, że to nie był wynik tylko gry hormonów. Teraz wiem, że chyba naprawdę pociągałeś mnie na swój własny sposób. I dalej nie mam pojęcia, co takiego mi się w Tobie podobało. Może Twój wygląd? Blada, niemal biała skóra, czarne włosy szczelnie przylegające do twarzy, ciemne oczy, w których bezgrzesznie można się było utopić. Może Twoje zachowanie? Zawsze byłeś wyrafinowanym mordercą, zamachowcem, ale z drugiej strony pojawiała się ta Twoja urzekająca nieporadność, gdy chodziło o odnalezienie się wśród ludzi. A może i jedno, i drugie?
Tak, chyba tak. Chyba właśnie to sprawiało, że na Twój widok miałem ochotę zrobić coś głupiego. A to uczucie jeszcze się pogłębiło, gdy byliśmy sami, tylko we dwoje. Szliśmy przez głęboki, ciemny las, tylko Ty i ja... Znów dopadło mnie to dziwne uczucie, jakby coś wewnątrz mnie się unosiło. Przygryzłem wargę.
Zauważyłeś to i skoczyłeś na mnie. Wylądowaliśmy pod drzewem. Z początku myślałem, że chroniłeś mnie przed atakiem, rozejrzałem się za wrogiem, ale nikogo nie ujrzałem. Znów przeniosłem wzrok na Twoją twarz. Byłeś nieco rozbawiony, patrzyłeś mi prosto w oczy, Twoje blade wargi rozchylone były w przyspieszonym oddechu. Dla bezpieczeństwa swojej psychiki założyłem, że zmęczył Cię ten skok. Ale nie żałuję, że się pomyliłem.
Wpiłeś się w moje usta. Sam nie wiem, co się ze mną wtedy stało, moje ciało zareagowało automatycznie, zupełnie jakby samo lepiej wiedziało, co robić. Rozchyliło wargi, byś mógł się w nie zagłębić.
Zachowywałeś się jak profesjonalista. Całowałeś moje ciało. Wargi, potem ucho i szyję, rozpiąłeś mi kurtkę i zdjąłeś moją koszulkę, by móc pobawić się moimi sutkami. Zanim do tego doszło, chciałem Cię odepchnąć, prosiłem, żebyś przestał, ale Ty bez słowa mi się sprzeciwiałeś. W końcu się poddałem - Tobie, Twoim pieszczotom, Twoim ustom, błądzącym raz po raz na powierzchni mojej skóry.
Zachowywałeś się jak seme. Byłeś gwałtowny, czasem nawet brutalny, wykonywałeś takie ruchy, jakbyś chciał mnie zaraz przewrócić na brzuch i zwyczajnie zgwałcić. A ja nie chciałem być uke.
I nie byłem. To Ty chwilę potem wziąłeś moją męskość do ust, a później się na nią nabiłeś. Krzyknąłeś. Krzyknąłeś tym swoim niskim, ale jednocześnie delikatnym głosem, a ja zacisnąłem zęby. Nie chciałem, żeby cię bolało.
- G-gomen... Gomennasai, Naruto-kun... - wydyszałeś, poruszając się na mnie. - M-myliłem się... On jest całkiem duży... N-nie mogłem go całego wziąć do ust, a teraz też... ah!
Nie dokończyłeś, ale zaczerwieniłem się. Mówiłeś szczerze aż do bólu, nie czułeś skrępowania. Zacząłem się zastanawiać, czy ja dla Ciebie jestem tylko pojedynczą przygodą, czy może czymś większym i dłuższym.
Przyspieszyłeś lekko i już nie mogłem leżeć bezczynnie. Oparłem się mocniej o drzewo, poruszyłem biodrami, wsuwając się w ciebie głębiej. Na całą długość. Twoje słodkie jęki rozkoszy zamieniły się w przeciągły krzyk. Zrobiłem to jeszcze raz, by móc napawać się Twoim głosem i Twoją przyjemnością.
Dłonią zacząłem Ci obciągać, by uczynić tę przyjemność jeszcze większą, jeszcze bardziej podniecającą. Czułem, jak stwardniałeś, chwilę potem czułem też gorące krople białej zawiesiny, opadające na mój nagi brzuch. Nie potrafiłem już wtedy wytrzymać.
Trysnąłem.
Opadłeś na mnie, potem zsunąłeś się na ziemię obok i zwinąłeś w kulkę. Patrzyłem na Ciebie przez chwilę, ale szybko ubrałem się i wstałem.
- Musimy ruszać - spojrzałem na ciebie z góry. Ty tylko zadrżałeś. Nie ruszyłeś się, nie wydałeś z siebie żadnego dźwięku, sprawiając, że zaczynałem czuć się głupio z tym, co powiedziałem.
- Nie zapomnij mnie... - jęknąłeś w końcu, ale tak błagalnym głosem, z tak wielką prośbą, że nie mogłem się powstrzymać od przytulenia cię.
A teraz... teraz jest inaczej. Tyle się zmieniło od tamtego czasu. Kakashi-sensei już nie żyje, kapitan Yamato też nie. Jak i mnóstwo innych osób. Nawet Sasuke zginął. I tak oto miejsce najlepszego przyjaciela w moim sercu znów jest wolne.
My, shinobi, robimy wszystko, by przetrwać, by przeżyć... Ale wtedy musimy patrzeć na śmierć bliskich nam osób po kolei, musimy oglądać, jak umierają. Ale najgorsze - jak umierają dla nas, w naszej obronie. To poczucie winy potrafi przeżreć się przez mózg i dotrzeć do serca.
Ja nie umarłem. Żyję i żałuję. Wydoroślałem, ale niewielu już przyjaciół to widziało. Mam żonę, która niedługo będzie rodzić nasze pierwsze dziecko. Można by powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Ale czasem zdarzają się takie chwile, gdy jestem sam i myślę, co zrobię, jeśli stracę jeszcze swoją rodzinę. Jak duży będzie wtedy ból? Czy wytrzymam? Czy przetrwam? A jeśli nie - to czy zobaczę jeszcze gdzieś was wszystkich?
Ale nie martw się o mnie. I nie martw się o siebie. Ja o Tobie nie zapomnę, podjąłem taką decyzję. Dałem słowo. A wiesz, że ja nigdy nie cofam swych słów. To moja droga ninja, choć zbliżam się do jej końca.
Wybacz mi.
Naruto

Skończył czytać swój list, zapieczętował go w kopercie i włożył do wewnątrz wieńca z białych lilii. Przez chwilę jeszcze patrzył na powiewające na wietrze ciemne liście, zakrywające do połowy epitafium na kamiennym nagrobku. Łza perlistą kroplą uczepiła się jednego z nich, ale szybko spadła i rozbiła się o ziemię niczym wspomnienia, których nie wolno zapomnieć.
Blondyn pokręcił głową, by odrzucić złe myśli i odwrócił się. Na jego twarzy pojawił się lekki, smutny uśmiech, gdy spojrzał w zielone oczy ciężarnej różowowłosej kobiety. Odwzajemniła się tym samym i zgodnie odeszli z cmentarza pod rękę.
A wśród wiosennie kwitnących wiśni i śnieżnobiałych lilii, wśród ciemnych liści i cienkich gałązek, wśród śpiewających słowików i pokoju, jaki ze sobą niosły, wśród ciepłych promieni zachodzącego słońca odznaczało się krótkie, zimne epitafium wyryte na kamiennym grobie:
Sai, umarłeś wśród przyjaciół, zginąłeś w ich obronie, zasłużyłeś na ich miłość.
Niech anioły utulą twe wielkie serce do wiecznego snu.

5 komentarzy:

  1. Aż się poryczałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Lol, Naruto z Sakurą. . .
    Wiem, powinnam to inaczej zacząć, ale jakoś mnie to tak trafiło. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię tej pary, bo sama o niej pisałam, ale jakoś miałam nadzieję, że to się inaczej skończy T_t. Pisze już trzeci komentarz tej nocy i normalnie masakra. Podobało mi się, serio. Ja nie umiem pisać w pierwszej osobie, ale się uczę, hehehe xD może kiedyś się o tym przekonasz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Płakałam po prostu no :(
    Takie smutne a za razem... Sama nie wiem.
    Mam nadzieję, że piszesz jeszcze opowiadania, bo jeśli mam być szczera to twoje są dość, nieprzewidywalne ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie wiadomo czego można się spodziewać i cieszę się z tego ponieważ mnie powoli nudzą opowiadania w których wiadomo kto z kim, na co po co i dlaczego. Pozdrawiam i pisz pisz bo jesteś świetna

    OdpowiedzUsuń
  4. Płakałam, płaczę teraz... ;_; to jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej no! Sai jest mój<3 Tak, zaliczam się do tej nie wiadomo czemu tak nielicznej grupy. I zgadzam się ma fajne oczka w których móżna się utopić i najlepiej nie wracać ^_^

    OdpowiedzUsuń