Szybki Newsletter

SZYBKI NEWSLETTER

- nowe tytuły postów! z tagiem z fandomem, żeby nie było niespodzianek, jako że mi się tych fandomów narobiło a narobiło
- na samym dole strony jest lista tagów, a nad nią dodałam wyjaśnienia do niektórych tagów, bo już mnie ludzie pytali

- jeśli ktoś chce, a np. nie może wykorzystać tego czegoś pod spodem, co się nazywa "Subskrybuj" (bo byli ludzie, co mieli z tym problemy), to zostało mi jeszcze 9 miejsc dla powiadomień na e-maila (czyli podajecie mi maila, ja go tu wpisuję, i każda opublikowana notka będzie wam wysyłana... no. Ma to sens?)

wtorek, 31 sierpnia 2010

Stare ale jare #8: Kwitnienie pustyni (Gaara x Aora)

Krótka notka tytułem wstępu, czyli dlaczego wybrałam to opowiadanie...
a raczej dlaczego wstawiłam je bez poprzedzającego go "Pustynnego deszczu".

Powód jest bardzo prosty: to jest zajebiste, tamto jest do dupy. Koniec.



Kwitnienie pustyni


- Tak bardzo cię kocham...
Te słowa dźwięczały w jej głowie, gdy przedzierała się przez pustynny piasek. Powiedział je wtedy. Wtedy, gdy otworzywszy oczy ujrzała Go, klęczącego tuż nad nią, z rękami obok jej głowy. Nie potrafiła odpowiedzieć, płacz rozdzierał jej gardło, ale nie mogła płakać, nie miała sił, pierś za bardzo ją bolała... Ale On wiedział. Wiedział, że łkała skulona gdzieś wewnątrz samej siebie. Pogłaskał ją, przytulił tak delikatnie, że nawet nie poczuła. Tylko ciepło biło od Niego, to rozkoszne ciepło, które rodziło się na pustyni, kwitnącej w Jego wnętrzu. Tak bardzo chciała, by był przy niej teraz... By sprawił, żeby pustynia, która otaczała ją w tej chwili, również zakwitła.
- Dałaś mi sen...
Łzy zaczęły samoistnie cieknąć z jej oczu. Wmawiała sobie, że to gorący, pustynny wiatr drażni tak jej powieki, ale serce podszeptywało jej, że nie, że to nieprawda. I miało rację. Ona tęskniła. Tęskniła za Jego ogniście rudymi włosami, tak miękkimi, że z zamkniętymi oczami mogła pomyśleć, iż dotyka przepłukanego piasku... Tęskniła za pastelowo zielonymi oczami, które – na ogół chłodne i drwiące – specjalnie dla niej przybierały cieplutki, czuły kolor... Tęskniła za Jego gładką skórą, gorącą piersią, która pochłonęła tyle jej łez; za wąskimi, bladymi ustami, jak u śmierci, choć potrafiły tak delikatnie obiegać jej skórę. Za Nim... Płacz powoli zaczynał wstrząsać jej ciałem.
- Nie ruszaj się...
Położyła dłoń na bandażu, który to przecież On założył na jej pierś. Jego dłonie delikatnie uniosły jej ciało, starły krew, opatrzyły… Jakże cudownie było patrzeć na Jego półprzymknięte powieki, gdy pracował w uroczym skupieniu. Sam Jego dotyk, zapach, smak... To wystarczyło, by ból odszedł gdzieś – nieważne gdzie, byleby go nie było. Ale teraz cierpiała, bo nie było przy niej jego rąk, skóry, ust... Opadła na kolana, na bliski bieli piasek, miękki, jasny... krwawy.
- Będę delikatny...
Te słowa od zawsze napełniały jej pierś ciepłem, ale teraz... Teraz tylko wzmagały ból. Bolały tak cholernie mocno, że miała ochotę krzyczeć, płakać... Zacisnęła palce na piasku. Dwa słowa piekły jej serce... Dwa słowa wtedy tak ciepłe i uspokajające, teraz rozrywały ją od środka, raniły, cięły... jak ostry nóż... kunai wbity prosto w serce. Shuriken celnie rzucony.
- Ból mnie nie opuści...
Jęknęła głośniej. On również cierpiał, a ona nie potrafiła mu pomóc. Nie mogła... Mówił, że nikt nie mógł, i że na jego serce jest już za późno... I że jedyne, co może zrobić, to zaopiekować się jej zagubionym serduszkiem. Tak mówił. I jeszcze obiecał. Obiecał, że nie zostawi. Więc dlaczego ona teraz pałętała się po pustyni, i dlaczego jej płacz nie był ukojony przez silne ramiona, dlaczego skazano ją na takie cierpienie?
- Nie zachowuj się jak dziecko...
- To... boli...!
- Jesteś twardym ninja czy słabym dzieckiem?
- Jestem twoją dziewczyną...
- Chodź tu.
Wtuliła się wtedy w Jego ramiona, łkając. Ból obezwładniał jej ciało. Ostatnim, co poczuła, nim otoczyła ją zupełna ciemność, był siarczyście słodki smak Jego ust...
- Pocałuj mnie...
Jęknęła. Wciąż jeszcze pamiętała dotyk Jego miękkiej skóry na swojej, rytm oddechu, który dźwięczał jej w uszach i delikatne wejście... Modliła się, by to powróciło, ale dane jej było przeżyć te chwile pełne rozkoszy tylko raz w życiu. Tak było ustalone z chwilą jej urodzenia – że nic, co dobre, nie spotka jej dwa razy.
- Życie to bitwa...
Miał rację, mówiąc to. Miał całkowitą, cholerną rację. Oboje walczą przeciw reszcie świata. Aliancki związek kontra projekt "Rest of the world"... Płacz powodował coraz większe spazmy, ból znów ogarniał jej ciało, rozchodząc się od głębokiej rany na brzuchu, jęczała, bo nic innego nie mogła już zrobić.
- Aora...
Jej głowa nagle została ujęta w dwie ręce i uniesiona lekko do góry, oczy zatopiły się w pastelowo zielonej toni Jego oczu. Uklęknął przed nią, zaplótł palce w jej włosy i przywarł wargami do jej własnych. Oddała Mu się z całkowitą ufnością, ich języki splotły się ze sobą, jej palce wypuściły spomiędzy siebie piasek i zacisnęły się na Jego koszulce. Dwoje kochanków klęczało wśród bezkresnej pustyni, zjednoczone w miłosnym uścisku, ze złączonymi wargami – sami pośród wiecznej samotności.
- ...kocham cię.
Pustynia zakwitła.

1 komentarz:

  1. I znów łezka zakręciła mi się w oku. Kolejne piękne i jakże wzruszające opowiadanie. Doskonale je pamiętam z poprzedniego bloga, ale dopiero teraz, po powtórnym przeczytaniu, zrozumiałam je dogłębniej. Niski ukłon w stronę autorki. Jesteś boska, Shiruś :*

    OdpowiedzUsuń